"In nomine diaboli" Maks Dieter

„Kobiety, zwłaszcza te z niższych warstw społecznych, miały małe możliwości szukania sprawiedliwości w męskim świecie, a co dopiero szanse w walce z Kościołem.”1Jednak Dorota, bohaterka powieści Maksa Dietera pt. „In nomine diaboli” postanowiła zaryzykować i powalczyć o swoją godności i ukaranie niegodziwego sługi bożego. Pozwała przed sąd samego biskupa krakowskiego, personę teoretycznie nie do ruszenia. Co mu zarzuca? Gwałt. Oskarżenia są poważne. Zakrawają niemal na bluźnierstwo. I o owo bluźnierstwo, a nawet o kontakty ze złymi mocami zostanie posądzona biedna dziewczyna.

Dorota jest wyjątkowo ciekawą postacią i to nie tylko dlatego, że wielokrotnie staje się ofiarą. Kobieta ta jest bardzo wierząca i to właśnie ze strony sługi Bożego, osoby przez nią podziwianej i szanowanej doznaje krzywdy. Jednak jej wiara nie traci na sile. Proces nie ma na celu jedynie zemsty na oprawcy. Ona walczy o honor episkopatu. Nie wyobraża sobie, że tak odrażająca postać, jaką jest w jej oczach biskup, może dalej głosić Słowo Boże.

O Dorotę upominają się złe moce. Pojawia się postać mnicha, który oferuje pomoc w zamian za wyrzeczenie się Boga. Maks Dieter nieco odwraca role. Mianowicie ten stojący po ciemnej stronie wydaje nam się sympatyczniejszy cieplejszy niż ci, którzy głoszą dobro. To z jego strony Dorota otrzymuje czułość, opiekę, wsparcie. Podczas gdy, to w co wierzyła jest nośnikiem bólu i cierpienia. Nasuwa się pytanie, czy jest to krytyka kościoła i jego obłudy. Po części pewnie tak. Za tak potężną instytucją musi iść prywata i układy. Jednak mnie zainteresowała inna kwestia, nieco ukryta za pierwszymi spostrzeżeniami. Dlaczego zło upomniało się akurat o Dorotę? Czy „złamanie” tak bogobojnej osoby, było kuszące, wiele warte? Czy złe moce nie zaaranżowały tej tragicznej lawiny wydarzeń, która dotknęła tę bohaterkę?

Kolejną kwestię, jaka zasługuje na uwagę to ówczesne prawo. Autor nawiązuje w swojej powieści do słynnych procesów czarownic i wytycznych zawartych w pracy „Młot na czarownice”. Cała opisana tam procedura rozpoznawania czarownic i wymuszania zeznań oczywiście rozpala wyobraźnię i jest świetną pożywką dla literatury grozy. Jednak Maks Dieter nie zapomina o szerszym kontekście pokazując jak wyglądał proces sądowy w XVII w. mimochodem akcentując bardzo koślawe próby humanitarnego traktowania skazanych np. zakaz torturowania chorych.

„In nomine diaboli” to niewątpliwie horror i to taki, który powinien przypaść do gustu nawet tym, którzy chcieliby, ale boją się przeczytać. Co mam na myśli? Opisy są nieco zachowawcze i przydałoby się im dodać nieco mocy. Pomimo okrucieństwa, jakiego doświadcza główna bohaterka czytałam je raczej obojętnie. Nawet scena gwałtu – których nie lubię i których zawsze się obawiam, bo są dla mnie przerażające – nie wzbudziła we mnie większych emocji. Być może autor nie chciał epatować okrucieństwem jednak mamy tu do czynienia z horrorem. Trochę literackiej odwagi nie zaszkodzi.

Jeśli jesteśmy przy stylu to warto wspomnieć, że Maks Dieter postanowił nico postarzyć język powieści. Są przeciwnicy i zwolennicy takiego rozwiązania. Ja raczej należę do tych drugich, jednak muszę przyznać, że książka ta powinna zadowolić obie strony, bo autor ani nie przedobrzył, a sprytnie wplótł wszelkie „waćpanny” i inne.

Jak oceniam tę powieść? Maks Dieter niewątpliwie sięgnął po chwytliwy temat. Procesy czarownic budzą ciekawość, ale też ciągle oburzają. Już z tego powodu „In nomine diaboli” znajdzie odbiorców. Dodam, że jest to dobra książka. Może autor mógłby bardziej „zaplątać” fabułę, a w niektórych scenach dodać mocy. Może finał jest trochę zbyt efekciarski. Jednak nie mogę zaprzeczyć, że historia prawa w takim wydaniu jest porywająca i pisarz – świadomie bądź nie – sprawił, że zaczęłam analizować pewne i rozwiązania fabularne, i kwestie związane z przeznaczeniem oraz wolną wolą człowieka.

1 Maks Dieter, „In nomine diaboli” wyd. Paweł Krzysztof Polusik, Tarnowskie Góry 2024, s. 36.

[Egzemplarz recenzencki]

7 komentarzy:

  1. Będę mieć na uwadze, brzmi ciekawie, pozdrowienia .

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem, to nie jest lektura dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Romo nota me gustan los libros de terror. Te mando un beso.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi przerażająco, ale ciekawie 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Procesy czarownic to tematyka fascynująca. Czytałam kilka książek poruszających ten wątek. Jedną z najciekawszych dla mnie była "Bursztynowa czarownica" Wilhelma Meinholda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak widzę w opisie "horror" to od razu książka nie ma u mnie szans. Jednak tutaj jestem zaintrygowana, więc może uda mi się ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawa tematyka. Szkoda, że w książce jest mało harroru w horrorze :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger