"Dzieci jednej Pajęczycy" Olga Niziołek
„(...) beton nie kończy się nigdy.”1 Jak taki zabetonowany świat ma żyć? Nie ma prawa. Życie potrzebuje wody, ziemi, powietrza, przestrzeni. Aglomeracja z powieści „Dzieci jednej Pajęczycy” autorstwa Olgi Niziołek właściwie już nie żyje, ale jeszcze wegetuje. Ciasno, sucho, gorąco, a niedobory „rekompensowane” są chemicznymi środkami i regulacjami prawnymi. Bieg wydarzeń połączy osobliwą grupę ludzi: zagubioną dziewczynę, młodego narkomana, parę ekologów walczących o ratunek dla świata oraz polityka i jego córkę. U kresu zagłady to oni staną się narzędziami w rękach Bogini Pajęczycy.
Powieść „Dzieci jednej Pajęczycy” zahipnotyzowała mnie od pierwszych stron. Bardzo lubię powieści postapokaliptyczne, a takie w których widać skutki naszych poczynań wzbudzają jeszcze więcej emocji. Olga Niziołek kreuje brudny, biedny świat, który zmaga się z niedoborami wody i zmianami klimatu. Ludzie snuja się po nim uciekając w nałogi – i te konwencjonalne, i te cyber – a działania władzy są bardziej na pokaz niż faktycznie pomagają. Aglomeracja jest u kresu. Trudno sobie wyobrazić, że cokolwiek może sprawić, iż zawróci z destrukcyjnej drogi.
Historia opowiedziana jest z kilku perspektyw. To jest też zabieg, który bardzo lubię, szczególnie w książkach o charakterze fantastycznym. Tu autorka zyskuje to, że ukazuje jak żyją różne warstwy społeczne, a także na kartach powieści zderzają się różne poglądy i pomysły. Można powiedzieć, że wywołuje ona nietypową burzę mózgów, która eskaluje w finale.
O ile początek powieści czyta się niczym klasyczne posapo, im dalej nabiera ona mistycznego charakteru. Wyzwaniem dla bohaterów jest uratowanie miejsca, w którym żyją, ale nie dokonują oni tego za pomocą sensacyjnego przewrotu. Duża rolę odgrywa tu religii, czyli kult Pajęczycy. Trochę zabrakło mi genezy, dlaczego akurat pająki. Mogę tylko mniemać, że chodzi o sieć, która wszystko łączy, o ciąg przyczynowo skutkowy. Niemniej „po nitce...” Olga Niziołek prowadzi historie do finału, który jest ciekawy, jednak – kiedy przyjrzymy mu się bliżej – chyba dość konwencjonalny. Ratunek przyjdzie przez... Kto ma jakiś pomysł?
Chciałoby się więcej tego świata. Teoretycznie mamy klika perspektyw, jednak one i tak są zbyt wąskie. Swoją drogą naszła mnie taka refleksja, jak ci ludzie zamknęli się przed sobą i zmniejszyli swoją przestrzeń życiową skoro siedmiu ważnych bohaterów nie wystarczy, aby w pełni zaprezentować miejsce akcji. Wracając do meritum, Olga Niziołek zostawia czytelnika z pewnym niedosytem, ale nie można jej odebrać, że stworzyła kompletną powieść. Głębsze analizowanie pewnych kwestii nie było koniecznie dla tego, co chciała przekazać. I ja, jako czytelnik, mogę ubolewać, że mało, ale to chyba świadczy, o tym, jak wciągający jest pomysł autorki, jak ciekawa jest to książka.
1 Olga Niziołek, „Dzieci jednej Pajęczycy” wyd. Powergraph, Warszawa 2024, loc. 116 [ebook].
[Egzemplarz recenzencki]
Beautiful post
OdpowiedzUsuńPlease read my post
OdpowiedzUsuńPowergraph też wydaje rzeczywiście dobre książki, pozdrawiam Asiu .
OdpowiedzUsuńDawnie nie czytałam nic w klimatach postapo.
OdpowiedzUsuńRaczej nie czytam tego typu książek, ale nie mówię nie! :)
OdpowiedzUsuńTym razem, to nie jest lektura dla mnie.
OdpowiedzUsuń