"Potwór ze Świętej Heleny" Albert Sánchez Pinol
„A gdyby tak w jednej izbie zebrały się Miłość, Kultura i Władza? Cóż by się wówczas wydarzyło?”1 Można powiedzieć, że sprawdził to Albert Sánchez Pinol w powieści „Potwór ze Świętej Heleny”. Na tytułowej wyspie znalazły się osoby reprezentujące wymienione wcześniej atrybuty: Delfina markiza de Custine, Francois-Rene de Chateaubriand oraz Napoleon Bonaparte. Jak wiemy z lekcji historii, ten ostatni został tam uwięziony po klęsce pod Waterloo, a pozostali? Można powiedzieć, że ta wycieczka to kaprys markizy. Kobiety pragnącej uwielbienia największych swoich czasów, głęboko wierzącej w swoje wdzięki i miłosne umiejętności. Nie przewidziała tylko, że ego jej towarzyszy jest równie duże jak jej własne, że rozpęta wojnę charakterów. A do tego wszystkiego nad wyspą „wisi” legenda o tajemniczym potworze, który wyłania się w wody raz na 19 lat. Marynarze szepczą, że to czas Bigcripi.
Powieść „Potwór ze Świętej Heleny” to uczta literacka w iście tarantinowskim stylu. Z pełną premedytacją przywołałam jednego z moim ulubionych reżyserów, bo podobne odczucia towarzyszą mi przy oglądaniu jego filmów, jak i przy czytaniu książki Pionola. Piękna, brutalna, wyrazista i nieco karykaturalna.
Zaczyna się spokojnie, niczym powieść kobieca. Autor nadał jej formę pamiętnika markizy, która jest rozkapryszoną paniusią. Wierzy w swój stan i urodę. Przez głowę jej nie przemknie, ę ktoś mógłby jej nie podziwiać. Szuka nowych podniet. Stąd pomysł, aby o jej względy zawalczyli Chateaubriand (uosobienie sławy, kultury) oraz Bonaparte (uosobienie władzy). Szybko przychodzi rozczarowanie. Przede wszystkim tło tej potyczki jest szare, brudne, mgliste i pełne szczurów. A wielki Napoleon wcale nie okazuje się wspaniałym bohaterem z jej marzeń. W tym momencie powieść nabiera wręcz plebejskiego charakteru. Autorka pamiętnika coraz mniej przebiera w słowach, bo w okolicznościach w jakich się znalazła próżno szukać wysublimowanych określeń, chociaż- trzeba przyznać – do końca zachowuje godność i romantyczne usposobienie.
Po tym, jak obserwujemy fascynujące starcie wielkich ego, Piniol serwuje nam bardzo dziwny zwrot akcji. Przy pomocy legendarnego Bigcripi wprowadza elementy makabry, a swoich bohaterów stawia przed próbą odwagi. Kto okaże się prawdziwym bohaterem, a kogo Święta Helena obedrze z człowieczeństwa?
Nie będę ukrywać, że ta powieść idealnie wstrzeliła się w mój gust. Albert Sánchez Pinol wspaniale połączył przeciwieństwa, czyli brud, szarość Świętej Heleny z blichtrem arystokracji, władzy, sławy wywołując przedziwny pojedynek egotycznych person. Idealnie pasuje tu budzący strach Bigcripi, morski potwór. Wydaje się on najbardziej na miejscu w tej absurdalnej sytuacji.
Hipnotyzująca literatura. Fascynująca zarówno pięknem, jak i brzydotą, elegancją i makabrą.
1 Albert Sánchez Pinol, "Potwór ze Świętej Heleny", przeł. Dorota Walasek-Elbanowska, wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 2024, s. 19.
[Egzemplarz recenzencki]
Zastanowię się, czy sięgnę, pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten zwrot akcji.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie
Będę umiała na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuńW sumie to udało Ci się mnie zaciekawić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję :) Ciekawa propozycja!
OdpowiedzUsuń