"Leśna obietnica" Patrycja Żurek
Macierzyństwo i słowiański klimat – tak krótko można podsumować powieść Patrycji Żurek pt. „Leśna obietnica”. Tematy dość lubiane. Czy zagwarantują one sukces tej książce? Czas pokaże. Ja postaram się nieco ją wam przybliżyć, abyście mogli ocenić, czy wpisuje się w wasz gust czytelniczy.
Wbrew pozorom akcja powieści ma miejsce w XX wieku. Uciekając przed okropnościami wojny Żelisława zawiera pakt z Dziewanną. Bogini obiecuje chronić kobietę i jej córkę, ale nie za darmo. Panie osiedlają w leśnej chacie, dbają o porzucone sieroty, czczą starych bogów, a każdy urodzony chłopiec w ich rodzie ma zostać oddany Dziewannie w ofierze. Żaneta jest zrozpaczona, kiedy słyszy o zobowiązanich matki. Ma żal, że poświęciła przyszłe pokolenia dla swojej wygody. Ale nie ma odwagi sprzeciwić się bogom. Pokornie spełnia oczekiwania poświęcając marzenia, miłość, rodzinę.
Historia, jaką opowiada nam Patrycja Żurek jest świetna. Autorka nie oszczędza swoich bohaterek. Kolejnymi zwrotami akcji wręcz „kopie leżącego”. Z każdą stroną mamy coraz mniej nadziei, że życie Żanety jakoś się ułoży, chociaż pisarka dba, aby mały płomień optymizmu ciągle się tlił. Natomiast dzięki temu Żurek skutecznie porusza czytelnikiem, wywołuje współczucie wobec głównej bohaterki i sprawia, że chce się poznać jej dalsze losy.
Zaskoczyło mnie, iż autorka poruszyła w „Leśnej obietnicy” temat niepełnosprawności. Jakiś czas temu prezentowałam wam powieść „Dusze niczyje” Pawła J.Sochackiego, w której autor nawiązuje do tzw. Akcji T4 i „oczyszczania” rasy aryjskiej z „wybrakowanych” jednostek. Niepełnosprawność nie wpisywała się również w doktrynę socjalizmu. Tworząc postać mieszkającą w lesie i opiekującą się dziećmi z dysfunkcjami autorka czyni z Żanety „rasową outsiderkę”. Kobietę żyjącą „pod prąd”. Natomiast z obserwacji Żanety wynika coś, co my już wiemy. Że takie osoby, czują, uczą się i potrzebują miłości. Niby to wiemy, ale czy trochę się ich nie boimy?
Jak już wspominałam, fabuła tej powieści bardzo mi się podoba, jednak nie podrasował mi styl pisarki. Jak dowiedziałam się z biogramu autorki „kocha związany z pisaniem reasearch (...)”1. Cieszy, że jest taka skrupulatna, tylko, czy każdą ciekawostką trzeba się dzielić? Żaneta jest rządna wiedzy i wiele czyta, a Patrycja Żurek pozwala jej „szpanować” tą wiedzą. W efekcie dostajemy np. szybki przegląd historii ginekologii. Po co? Nie wiem. Jak was to nie interesuje to macie stronę mniej do czytania. Reasearch jest po to, aby fabuła byłą spójna i ciekawa, a nie po to, aby doszkalać czytelnika. Bohaterka ta dorabia jako położna. Lepiej sprawdziłby jakiś ciekawy przypadek, ale wszelkie opisy porodów wyglądają podobnie. Również kiedy bohaterki zbierają zioła dowiadujemy się, na co one pomagają, pomimo, że nikt akurat na tą przypadłość nie cierpi.
Językowo jest raczej przeciętnie. Wyłapała tu sporo powtórzeń. Nie takich „bezczelnych” zdanie po zdaniu, ale podobne refleksje, wydarzenia są opisywane podobnymi słowami. Chociażby autorka często określa Żelisławę (córkę Żanety) jako krnąbrną, a ja nie widzę u niej tej cechy. Właściwie słabo widzę, jaka ona jest, bo kreacje postaci, ich charakterów i relacji też mogłyby być lepiej zarysowane. Jednak, kiedy miałabym powiedzieć coś więcej tej bohaterce, to opisałabym ja jako dziecko pozbawione uwagi, miłości. Dziewczynki żyjącej z matką goniącą za marzeniami, ambicjami i stabilizacją. Matką, która nie potrafiła być matką dla swojej córki. Wracając do kreacji bohaterów, to nie przymiotniki, a wydarzenia ich tworzą. O tym Patrycja Żurek zapomniała.
Będąc przy języku wypomnę jeszcze pojedyncze potocyzmy. Tak, pojedyncze, ale tak samo jak walczę z niepotrzebnymi wulgaryzmami, tak samo będę walczyć z dziwnymi potocznymi wstawkami. Skoro bohaterki mówią poprawną, ładną polszczyzną – a tym bardziej narrator - tego się trzymajmy. Dla przykładu zaznaczyłam sobie jeden cytat: „Teraz nie miała możliwości zostawiać dzieci samych, nie, póki córka wisiała na cycu i potrzebowała opieki.”2 Czy nie lepiej brzmiałoby: „dopóki karmiła piersią”. „Wiszenie na cycu” kojarzy mi się żartobliwie (a ten fragment nie ma takiego charakteru), albo desperacko (kiedy matka ma już dość wiecznie domagającego się piersi dziecka, do czego te słowa też nie nawiązują).
Jeżeli miałabym krótko podsumować powieść „Leśna obietnica” powiedziałabym, że jest to bardzo ciekawa historia, ale przeciętnie napisana. Raczej dla miłośników obyczajówek, których porwą świetne zwroty akcji i poruszająca problematyka, niż dla tych kochających literaturę piękną i zachwycających się językowymi konstrukcjami. Nie wszystko w tej książce jest dopracowane (wręcz wiele nie jest), ale nie można odmówić autorce, że potrafi potrafi zrobić „trzęsienie ziemi” w życiu swoich bohaterów.
1 Patrycja Żurek, „Leśna obietnica”, wyd. Dragon, Bielsko-Biała 2024, okładka.
2 Tamże, s. 133.
[Egzemplarz recenzencki]
Podobały mi się uwagi dotyczące języka. Dobrego tygodnia Asiu. Pozdrawiam. 🤗
OdpowiedzUsuńGracias por la reseña
OdpowiedzUsuńBędę mieć na uwadze ten tytuł, pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię twórczość Patrycji , dlatego na pewno sięgnę po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńJak ja jestem cięta na mowę potoczną w książkach. W ustach bohatera lub dwóch brzmi to w porządku, sposób mówienia zależy przecież od wielu czynników, więc ktoś może mieć takie nawyki. Ale że narrator - a więc autor - takie ma, znieść nie mogę.
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze nie słyszałam o tej książce, ale zaciekawiła mnie i dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście fabula jest ciekawa! Szkoda, że styl pisarki nie przypadł Ci do gustu
OdpowiedzUsuńŚliczna okładka :) Treść i recenzja zachęcająca :)
OdpowiedzUsuń