"Kiedy cię spotkałam" Krystyna Mirek
„Czy nie właśnie tak żyła? Sama ze swoimi myślami, sprawami, zmartwieniami?”1 Ten cytat dotyczy Magdy, bohaterki powieści Krystyny Mirek „Kiedyś cię spotkałam”. Jednak w tej książce znajdziemy też inne postacie, a każda z nich doświadcza jakiegoś oblicza samotności.
Zacznijmy od Magdy, bo to ona jest spoiwem tej historii. Kobieta samotnie wychowuje córkę i pracuje jako polonistka. Wiedzie spokojne, skromne życie starając się zapewnić swojej małej rodzinie wszystko, czego ta potrzebuje. Magda ma jedną bliską osobę, przyjaciółkę Amelię, a jeżeli chodzi o mężczyzn to – delikatnie mówiąc – nie ma do nich szczęścia. Z ojcem swojej córki nie utrzymuje kontaktu. Do tego kobietę poznajemy w momencie, kiedy ktoś komu zaufała, kim była zauroczona bezczelnie ja oszukał. Magda ma dość bycia silną. Pragnie „być dziewczęcą, kobiecą, niezaradną”.2
Kto następny? Chciałabym opisać wam całą galerię postaci, jaką stworzyła Krystyna Mirek, ale stwierdzam, że zdradziłoby to za dużo z fabuły. Ciekawe jest to, iż każdy z bohaterów jest inny. Jedni są samotni z własnego wyboru i im z tym dobrze, innym ta pustka zaczyna doskwierać. Niektórym samotność przyniósł los. Czy są z nią pogodzeni? Czy potrafią jeszcze czerpać z życia? A może panicznie szukają obecności drugiego człowieka? Autorka świetnie uchwyciła różne oblicza samotności, to że ona nie wybiera tylko jednego typu osób, a także to jak można sobie z nią radzić i jak ją interpretować.
Patrząc przez perspektywę innych książek Krystyny Mirek mam wrażanie, że tworzy ona jednoznaczne postacie. Trochę jak w bajkach dla dzieci. Każdy ma sylabizować jakąś postawę, wartość, sposób życia. Jej bohaterowie się nie zmieniają, są konsekwentni i przewidywalni. Brzmi to nieco infantylnie, ale – w moim odczuciu – jest to atutem książek tej pisarki. Wrócę do analogi z bajkami. To jest starcie dobra ze złem, ale nie w baśniowej tonacji, a na tle zwykłych codziennych spraw. Jeżeli mówimy o „Kiedyś cię spotkałam” podobają mi się wszystkie postacie, bo każda reprezentuje – jak pisałam w poprzednim akapicie – inny rodzaj samotności. Mozę trochę przyczepiłabym się do nastoletnich bohaterek, bo mało w nich beztroski. Wysławiają się i myślą jak dojrzałe kobiety. Chociaż Zuza, córka Magdy, zagwarantowała nam genialny finał. Brawo dziewczyno.
Dziwnie się wchodzi w tę powieść. Można mieć wrażenie, że czytamy ją od środka, zraz po plot twiście. Wszyscy lamentują, główne bohaterki są ewidentnie w „czarnym tyłku”, a my mamy ochotę krzyknąć „spokój!”. Ale tak ma być, bo Krystyna Mirek nie chciała opowiedzieć historii o kobiecie, która dała się oszukać, a pokazać wnioski do jakich ta doszła po tym zdarzeniu, jak podsumowała swoje życie. Oczywiście wszystko przedstawione w konwencji powieści obyczajowej.
1 Krystyna Mirek, „Kiedy cię spotkałam”, wyd. Luna, Warszawa 2024, s. 81.
2 Tamże, s. 74.
[Egzemplarz recenzencki]
Krystyna Mirek jest mi dość znana, oprócz - jej książek. Ale chciałbym sam się osobiście przekonać, jak pisze, pozdrawiam Asiu po zalatanym poranku i przedpołudniu :-) .
OdpowiedzUsuńMiałam dłuższą przerwę od książek pani Krysi, ale chętnie do nich wrócę, bo te, które czytałam do tej pory były świetne.
OdpowiedzUsuńDla mnie powieści obyczajowe często mają baśniowy charakter, więc takie przedstawienie postaci pasowałoby mi do tego.
OdpowiedzUsuńChętnie bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńW sumie się skuszę. Znam twórczość autorki i jest dla mnie dość strawna :)
OdpowiedzUsuńDobry autor i ciekawa fabula może się skuszę - Venus :) musiała tak dodać komentarz
OdpowiedzUsuń