"Bursztynowa czarownica" Wilhelm Meinhold

Czym jest magia? Czyż nie rodzajem mistyfikacji? A czy literatura też mistyfikacją nie jest i przez to jest magiczna? Opowiem wam o mistyfikacji szytej tak grubymi nićmi, tak doskonałej, że jej autor musiał upominać się o prawa do swojego dzieła. Ludzie nie wierzyli, że fikcja jest fikcją. Mowa o książce „Bursztynowa czarownica” Wilhelma Meinholda. Pisarz sugerował, że jest to przerobiony rękopis, który znalazł w probostwie, jakie objął. On go tylko zredagował i wydał. Losy tego dzieła kreśli tłumaczka Barbara Grunwald-Hajdasz w posłowiu do wydawania z 2024 roku [wyd. Zysk i s-ka] i tam was odsyłam.. Ja natomiast podzielę się wami wrażeniami z lektury.

Przenosimy się do Europy splądrowanej, zmęczonej wojną trzydziestoletnią. A dokładniej na wyspę Uznam. Ludzie biedują, nie mają co jeść, chowają się po lasach. Maria, córka pastora, znajduje bursztyn. Dziewczynie udaje się go sprzedać i chce pomóc potrzebującym. Jednak ktoś ma powód się na niej mścić. Starosta, którego zaloty zostają odrzucone, zmawia się z lokalną wiedźmą i rozpuszczają plotki jakoby Maria weszła w konszachty z diabłem.

Procesy czarownic rozpalają wyobraźnię. To wielka mistyfikacja, tym razem procesu sądowego. Niszczycielskie narzędzie, będące pastiszem prawa. Niszczycielską moc ma też plotka. Kolejna mistyfikacja tworzona z zazdrości, z nienawiści, z chęci zemsty. Plotka, która może przynieść straszne skutki. Trudne, a czasami niemożliwe do naprawienia. I te wszystkie mistyfikacje autor zawiera w swoje własnej literackiej. „Bursztynowa czarownica” to stylizowany na kronikę opis wojennych zniszczeń, ludzkiej zawiści, a także mistyczny powiew magii.

Do tej książki pasuje mi powiedzonko „coś za coś”. Im coś jest bardziej realistyczne, stylizowane na epokę, tym bardziej archaiczne, trudniejsze w odbiorze. Musicie być świadomi, że „Bursztynowa czarownica” to nie prosta, rozpalająca wyobraźnię powiastka. To literackie przedsięwzięcie. Autor chciał, aby powieść wyglądała, jak zapiski pastora, uczestnika tamtych wydarzeń i osiągnął to w mistrzowski sposób. Długie akapity i zdania o nietypowym szyku, język przeplatany łacińskimi sformułowaniami, a także tendencja narratora do gawędziarstwa i odbiegania od tematu. Dzięki temu Meinhold stworzył iluzję, doskonały falsyfikat.

Skłamałabym, gdybym napisała, że „Bursztynową czarownicę” dobrze się czyta. Nie, to jest ogromny wysiłek. Natomiast bywa tak, że wysiłek jest wart podjęcia. W tym przypadku nie sposób nie docenić literackiej kreacji. Myślę, że tę książkę docenią czytelnicy, którzy lubią sobie realizm. Oni nie przejmą się językowymi trudnościami, a będą się nimi rozkoszować.

[Egzemplarz recenzencki]

6 komentarzy:

  1. Bardzo cenię sobie realizm w książkach, więc podejmę wyzwanie przeczytania tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno będę miała ten tytuł na uwadze :) na razie mam co czytać, ale w zimie chętnie zagłębię się w trudniejsze tematy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To świetna książka, bardzo dobrze napisana, przemyślana, przejmująca. Pożyczyłam ją właśnie młodszemu bratu. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesująca. Lubię stare książki, chociaż w nich język chyba nie jest aż tak trudny, w końcu pisane były jako powieści, które ktoś będzie musiał zechcieć przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger