"Elryk z Melnibone" Michael Moorcock

Temu panu, żadna sroka okładkowa się nie oprze. W nowym wydaniu „Erlyka z Melnibone” [Zysk i s-ka, 2024] zerkania nas albinos o hipnotycznym, od którego bije władza. Jak możemy dowiedzieć się z opisu i treści książki jest on faktycznie cesarzem, chociaż wcale nie herosem. Czyżby Michael Moorcock wykreował niesztampową postać? I tak, i nie. Początki cyklu o Erlyku sięgają lat 70 XX wieku i zaliczany jest on do klasyki fantasy. Z perspektywy czasu „trąci myszką”, ale „nieważne” chce się się powiedzieć.

Gwoli formalności zacznę od tego, że w publikacji „Elryk z Melnibone” znajdziemy cztery – dotąd oddzielne wydane – księgi: „Elryk z Melnibone”, „Perłowa forteca”, „Żeglarz na morzach przeznaczenia”, „Klątwa Białego Wilka”. Okej. Mogę już podzielić się z wami wrażeniami z lektury. Pomimo wartkiej akcji i mrocznych, krwawych scen jest to powieść delikatna, oniryczna, przesycona spokojem. Bohaterowie sprawiają wrażenie opanowanych, a autor nie spieszy się relacjonując przygody Erlyka, aczkolwiek konsekwentnie przydziela mu nowe zadania i nie pozwala osiąść na laurach. W dialogach sporo patosu, a postacie są jednowymiarowe, chociaż do tego można się przyzwyczaić, a nawet dodaje to nieco uroku. Po prostu taki jest ten świat: doniosły, sztywny, a przy tym nieobliczalny.

No właśnie, nie możemy w przypadku „Elryka z Melnibone” mówić o nieprzewidywalności, bo łatwo wyłapać schemat na jakim Michael Moorcok buduje te historie, natomiast bark tu zasad, które kierowałyby powieściowym multiwersum. Właściwe brakuje jakiegokolwiek wprowadzenia do tego świata. Nie wiemy kim właściwie jest typowy Melniboneańczyk, jaki wartościami się kieruje, dlaczego lud ten jest związany z magią. Elryk odwiedza kolejne miejsca, a czytelnik musi być gotowy na wszystko. Bohater jest kierowany niczym marionetka, a jego twórca może w każdej chwili zmienić dekoracje, wprowadzić najdziwniejsze rozwiązanie, bo tak. On nie musi nikomu tłumaczyć się ze swoich decyzji. Coś, co wcześniej nie działało nagle działa. Coś, co wcześniej było poskromione nagle wpada w szał. W tym wszystkim dziwna wydaje się też motywacja Erlyka. Szukam dobrego słowa... Może kapryśna, spontaniczna. Stara się kierować intubacją, ale szybko się przekonuje, że jest tylko narzędziem w potyczkach potężniejszych.

Powieść „Elryk z Melnibone” wciągnęła mnie. Jest specyficzna i łatwo stracić wątek, ale nie sposób się przy niej nudzić. W klasycznym fantasy lubię połączenie spokoju i dynamiki. I tu to znalazłam. Z jednej strony Michael Moorcock się nie speszy. Raczy nas chociażby długimi dialogami. Z drugiej potrafi napisać scenę spektakularnego pojedynku. Natomiast trudno było mi „poruszać się” po światach z powieści. Miałam za mało informacji, aby poczuć się w nich swobodnie, co utrudniało mi śledzenie fabuły. Jednak cieszę się, że miałam okazję poznać tego bohatera.

[Egzemplarz recenzencki]

10 komentarzy:

  1. Znak kogoś, kto na pewno chętnie sięgnie po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam kogoś, kto na pewno chętnie sięgnie po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. O! Ta książka mogłaby się spodobać mojemu chrześniakowi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może polecę ten tytuł koleżance, która lubi podobne klimaty. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Schematyczności nie lubię w nowych książkach, klasyce to wybaczam :). Nie miałam jeszcze okazji się zapoznać, ale z pewnością w swoim czasie nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak wciaga to bardzo chętnie. Jak dla mnie brzmi dość ciekawie. Chyba ją sprawdzę

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Już wiem komu mogę polecić książkę, a i Twoją recenzję :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa fabuła. CHętnie sięgnę po tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gracias por la reseña. Tomo nota. Te mando un beso.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie są to raczej moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger