"Dzikie Bieszczady" Martin Martinger
Na pewno znacie powiedzenie „rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady”. Region ten jawi się jako ostoja spokoju. Miejsce, gdzie można oderwać się od miejskiego zgiełku i podładować baterie. Martin Martinger wyciąga dzikość z dzikości tych ostępów. W książce „Dzikie Bieszczady” prezentuje miejsca, które odkrył podczas wielu spacerów. Miejsca spoza przewodników.
Dawno żaden przewodnik – bo publikacja ma wszystkie cechy przewodnika – nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Martin Martinger ma cudowny dar operowania słowem. Przedstawia konkret bez zbędnego wodolejstwa. A przy tym robi to porywająco. Sprytnie i plastycznie miesza informacje związane z historią, geologią, florą i fauną danego miejsca, dzięki czemu oddaje jego charakter, aż czytelnik będzie zafascynowany i zechce je odwiedzić.
Martin Martinger zabiera nas do wymarłych wiosek, miejsc o bogatej przeszłości, które wchłonęły siły natury. Zaprowadzi nas na mało znane punkty widokowe, pokaże pomniki przyrody i zachęci do jej skrupulatnej obserwacji. I tu się zatrzymamy. Przy każdym obiekcie znajdziecie akapit „Zaobserwuj”. To w nim autor zwraca uwagę na lokalną florę i faunę. Ile z wymienionych zwierząt i roślin uda się wam znaleźć.
W pierwszej chwili byłam lekko zdezorientowana układem książki. Jej autor w przedmowie wymienia na jakie kategorie podzielił opisane miejsca, jednak w dalszej części poruszamy się z zachodu na wschód, a przy każdym obiekcie znajduje się adnotacja do jakiej został przypisany kategorii. Wszystko oznaczone numerkami naniesionymi też na mapę, co pomaga w planowaniu, czy też projektowaniu wycieczek. Wiele informacji praktycznych np. gdzie zaparkować, w jakim kierunku się kierować znajdziemy w akapicie „Logistyka”. Oryginalnym elementem jest „Skala dzikości”, na której autor zaznacza, jak bardzo schodzimy z udeptanych ścieżek. A wisienką na torcie są fotografie. W przewodniku „Dzikie Bieszczady” jest ich mnóstwo. Ja uwielbiam je przeglądać. Jeszcze bardziej zachęcają mnie do zobaczenia danego miejsca na żywo.
Cudowna publikacja, którą szczególnie polecam wszelkim „spacerowiczom”. Martin Martinger opisuje, „co w trawie piszczy” i podpowiada, w które „kąty” warto zajrzeć. Kto jest gotowy rzucić wszystko i skorzystać z jego poleceń?
[Egzemplarz recenzencki]
Nigdy tam nie byłem, a marzy mi się, pozdrawiam, sam znałem osoby , które chciały się w Bieszczadach osiedlić :-) .
OdpowiedzUsuńMuszę kupić bliskiej osobie, która po prostu kocha Bieszczady. :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że powstał taki przewodnik. :)
OdpowiedzUsuńZnam i zdarzało się rzucać wszystko i jechać tam. Wspaniałe są Bieszczady. Ciekawam przewodnika.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym taki przewodnik.
OdpowiedzUsuńPiękne wydanie. Idealne na prezent.
OdpowiedzUsuńPrzepięknie wydany przewodnik. Z pewnością warto po niego sięgnąć.
OdpowiedzUsuńSuper publikacja!
OdpowiedzUsuńGracias por la reseña. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńChętnie bym zajrzała do tej książki.
OdpowiedzUsuń