"Pan Patyk" Julia Donaldson
Pan Patyk, bohater książki o tym samym tytule, miał wyjątkowego pecha. Wyszedł na spacer i został porwany. Kochający aportować pies chwycił go w swoje zęby wiadomo w jakim celu. Co prawda zabawa w pewnym momencie się kończy, ale Panu Patykowi nie jest pisany spokojny powrót do domu. Okazuje się, że zwykły patyk może przydać się do wielu rzeczy.
Właściwe morał tej opowiastki jest jasny. Pozwolę sobie na SPOJLER: „Wszystko dobrze się kończy”, „Po burzy wychodzi słońce” itp. Jednak książka jest dość dziwna i to przez ten nieszczęsny patyk, który jest jej bohaterem. Ostatecznie nie dzieje się mu żadna krzywda, chociaż w pewnym momencie ma trafić do kominka, co brzmi (delikatnie mówiąc) przerażająco. Ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że jest... patykiem. Gdyby ciąg niefortunnych zdarzeń przytrafił się dziecku, zwierzęciu odebrałabym tę książkę inaczej, a tu zawaliło się moje dzieciństwo. Posłuchajcie: „Żadnym masztem nie jestem! Halo, czy ktoś to łapie? Ani mieczem rycerza, a tym bardziej wieszakiem! Czemu mylisz mnie z piórem? Łukiem także nie jestem! Ani kijem – w ogóle! I tym dziwnym czymś też nie!"1 Julia Donaldson ożywiając patyk odbiera radość ze spontanicznej zabawy. Co prawda na jednym z portali o książkach widziałam komentarz mamy, jak zainspirowani tą książką wymyślili zabawę w odnoszenie patyków do Dziupli Rodowej (nazwa również zaczerpnięta z publikacji). I ta aktywność brzmi cudownie, ale oznacza też, że dziecko miało potrzebę ratowania kijków.
Nie chcę insynuować, że dzieci są głupie. Raczej apelować o świadome wybieranie treści i obserwację, jak dzieci na nie reagują. Skoro po obejrzeniu „Toy story” co niektórzy patrzyli podejrzliwie na swoje zabawki to, dlaczego nie uwierzą, że patyki mają rodziny, a ich niewinna zabawa może je z nimi rozdzielić.
Wychodzi właśnie moja gruboskórność, ale kompletnie nie czuję piękna i pokrzepiającego morału książki „Pan Patyk”. Dla mnie była raczej niepokojąca. Widzę w niej to, że łatwo może nam się coś złego przytrafić. Do tego kompletnie nie mogę zrozumieć idei „patykowego” bohatera. Dla mnie patyk jest tym wszystkim, czym Pan Patyk nie chce być. I mnie to zasmuca.
1 Julia Donaldson, "Pan Patyk", przeł. Joanna Wajs, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 20221, s. 14-15.
To mi przypomniało jak mój syn wracając ze szkoły przynosił patyki i próbował je przemycić do domu. Dzięki moim protestom zostawały jednak w ogrodzie. Co nie zmienia faktu, że fajnie się nimi bawił. Patyk to patyk, ma wiele zastosowań. I nadaje się do zabawy choćby się wypierał. 😉
OdpowiedzUsuńTreść bajki oryginalna.
OdpowiedzUsuńDzieci mają nieograniczoną wyobraźnię i taki patyk może być wspaniałym narzędziem wielu zabaw i przygód dziecięcych.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście oryginalny bohater książki, ale może odbiór dzieci i dorosłych nie jest taki sam i patyk też może grać główną rolę :)
OdpowiedzUsuńJak byłam dzieckiem, patyki i kamyczki to zdecydowanie były nasze główne zabawki :)
OdpowiedzUsuńNa książce powinien być apel: nie kupujcie tego dzieciom, jeżeli chcecie rozwijać ich wyobraźnię
OdpowiedzUsuńAle fajna, zapisuję sobie :)
OdpowiedzUsuńDo Patyka trzeba mieć dziecięcą wyobraźnię :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak ja bym ją odebrała.
OdpowiedzUsuńLindo cuento para niños. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńale cudowna książeczka dla najmłodszych, muszę się za nią rozejrzeć :-)
OdpowiedzUsuńEu já brinquei com a vassoura como se fora um cavalinho. Eu tinha 4 anos, disse minha mãe. Ah, estou seguindo seu blog. Gostaria de você me seguisse no meu.
OdpowiedzUsuń