"Światełko w oknie" Magdalena Kordel
Święta Bożego Narodzenia to rodzinny czas. Zwyczaje związane z nimi sprzyjają wspólnym chwilom i tworzeniu wspomnień oraz własnych tradycji. Mogą być trudne, kiedy rodzina jest niekompletna, kiedy – z jakiegoś Powodowu – nie możemy „odprawić” jeszcze żyjących w nas rytuałów. W takiej sytuacji jest Kornelia, bohaterka powieści Magdaleny Kordel „Światełko w oknie”. To już trzecie święta bez męża, który zginął w wypadku samochodowym. Upływający czas nie koi żałoby, a świąteczne dekoracje przywołują piękne, ale teraz bolesne, wspomnienia minionych, wspólnych świąt. Dla bliskich staje się jasne, że Kornelia sama sobie nie poradzi. Tu jest potrzebny cud połączony z terapią szokową.
Ależ ta powieść jest aromatyczna i pachnąca. W wyniku pewnej intrygi Kornelia trafia pod dach Klementyny (czytelnicy mogą kojarzyć jej babkę Pogubioną Agatę z innych książek Magdaleny Kordel), która prowadzi cukiernię, a specjalizuje się w piernikach. W tym roku opuszcza ją magia i ciasto na pierniki nie chce się udać. Kobieta czuje, że Kornelia, mimo że bez doświadczenia, wniesie do jej życia to coś, co pozwoli natchnąć wypieki magią świąt.
Kumulacja dobra, miłości, empatii jaką zawarła Magdalena Kordel w „Światełku w oknie” jest porażająca. I to ona – a nie pomarańcze, goździki i choinka – tworzy świąteczną atmosferę. To jest nie do opisania, jak klimatyczną książkę przygotowała dla nas ta znana pisarka. Przyznam, że początek mnie nie oczarował. Ja jestem z Torunia, więc pierniki na mnie wrażenie nie robią. Dialogi wydały mi się przydługie i mało konkretne i chyba jestem zbyt mocno stąpająca po ziemi, żeby piszczeć na same wspomnienie o „magii świat”. Jednak Magdalena Kordel szybko pokazała pisarski sznyt. Historia Kornelii bardzo mnie poruszyła i zbliżyła do bohaterów książki. Ja po prostu chciałam z nimi być, towarzyszyć im, pomagać. Potem poszło „z górki”. Pokochałam Miasteczko, w którym dzieje się miejsce akcji i jego mieszkańców. Z zainteresowaniem wysłuchiwałam ich opowieści. Nie wiem kiedy, razem z nimi, zaczęłam szykować się do Bożego Narodzenia, zauroczona tym czasem.
„Światełko w oknie” to wzór obyczajowej powieści świątecznej. Książka pachnąca przyprawami, ale też miłością. Skoncentrowana na bliźnim i doprawiona szczyptą magii. Piękna historia o tym, że warto wpuszczać ludzi do swojego życia, bo mogą wnieść do niego dużo radości.
Przeczytaj fragment powieści "Światełko w oknie"
[Egzemplarz recenzencki]
Bardzo zacheciłaś mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńI ta książka nadaje się na prezent, bo jeśli Ciebie zauroczyła, to innych zauroczy również. Ja jestem co najmniej zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńFajna historia, chętnie przeczytam w okresie przedświątecznym :)
OdpowiedzUsuńMam jakiś teraz taki zastój przez przeziębienie i obniżony nastrój, że jeszcze nic świątecznego nie przeczytałam :(
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka mogłaby mi się spodobać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Parece un genial libro para esta época. Tomó nota. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem ciekawie. Super, że powieść jest aromatyczna i pachnąca! :)
OdpowiedzUsuńZachęcająca recenzja :)
OdpowiedzUsuńNie lubię świątecznych książek ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tej autorki coś z bzami w tytule. Recenzja zachęca do tego, aby sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuń