"Sekrety domu wśród róż" Sylwia Michniewicz
Marta – bohaterka powieści „Sekrety domu wśród róż” autorstwa Sylwii Michniewicz – żyje po swojemu. Nie lubi zapuszczać korzeni. Często zmienia pracę i nie angażuje się w związki. Pewnego dnia dostaje propozycje pracy w Belgii. Ma być gosposią w rezydencji baronostwa. Bez wahania przyjmuje tę posadę. Decyzja ta zaprowadzi ją na odludzie, gdzie mieszka dość osobliwa rodzina: matrona rodu wraz z synem, cierpiącą na depresję synową i wnukiem. Państwo stronią od ludzi, a Marta ma wrażenie, że coś ukrywają.
Ta recenzja jest dla mnie wyzwaniem, bo w trakcie czytania miałam długą listę zarzutów do tej książki. Wydawało mi się, że Sylwia Michniewicz mogła mocniej, mroczniej, ciekawiej. Do przodu pchała mnie raczej ciekawość, tego co autorka zaplanowała, niż wciągająca fabuła. Po czym przyszedł finał i okazało się, że napisała „Sekrety domu wśród róż” akurat. Że uchwyciła to co istotne. Jak ja mam wam opowiedzieć o tej książce, żeby za dużo nie zdradzić, a zachęcić? Spróbuję.
Podczas krótkiej wymiany wiadomości autorka zdradziła mi, że jej intencją nie było straszenie, a... Tego nie mogę powiedzieć. Sięgając po „Sekrety domu wśród róż” musicie nastawić się, że najważniejszą postacią jest Marta. Łatwo o tym zapomnieć, bo przeszłość baronostwa jest tak burzliwa, że skutecznie angażuje czytelnika. Szczególni cierpiąca na depresje Helene jest postacią intrygującą i nieprzewidywalną. I to ona, chcąc nie chcąc, kradnie show. Zapytacie się, czy to uczciwe, skoro to nie ona ma „być gwiazdą”. Odpowiadam: „Tak”. Aby zrozumieć Martę, musimy jej oczami patrzeć na baronostwo. Może brzmi to pogmatwanie, ale po przeczytaniu książki wszystko stanie się jasne.
Na koniec jeszcze szybki rzut oka na warsztat Sylwii Michniewicz. Autorka pisze stylem charakterystycznym dla powieści obyczajowych. Jest prosto, konkretnie, bez zbędnych ozdobników. Nie do końca lubię, kiedy autor opisuje, jaki jest dany bohater – a takie rozwiązanie tu zostało wybrane – wolę, kiedy jego czyny pokazują charakter. Natomiast w przypadku tej powieści jest to niejako usprawiedliwione. Dodam też, że redakcja mogła wyłapać kilka powtórzeń (np. Marta kilkukrotnie zapewnia nas, że lubi się bać), ale jest całkiem okej.
Trudno mi się ocenia książki, które – jak to określić – nabierają sensu na końcu. „Sekrety domu wśród róż” początkowo wydała mi się średnią książką. Jednak autorka bardzo mnie zaskoczyła. Finał sprawił, że zrozumiałam, dlaczego powieść została napisana tak, a nie inaczej. Sprawił, że ze średniej stałą się bardzo dobrą książką. Także kochani, czasami nie warto pochopnie oceniać, a zaufać autorowi/autorce.
[Egzemplarz recenzencki]
Ja zaufam Tobie i przeczytam tę książkę. Ma bardzo ładną okładkę.
OdpowiedzUsuńZapamiętam ją :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńGdy jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, historia dłużej zapada w pamięci :) Świetnie, że finalnie tytuł okazał się być dobry. Czuję, że chętnie i ja po niego sięgnę :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Gratuluje ciekawej recenzji książki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńSprawiłaś, że nie przekreślę książki
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje zdanie.
OdpowiedzUsuńThanks for sharing your review of this book.
OdpowiedzUsuńMoże sięgnę, zaciekawiłaś mnie. :)
OdpowiedzUsuńCzasem tak właśnie jest, że trudno opisać odczucia towarzyszące czytaniu...
OdpowiedzUsuńBeautiful blog
OdpowiedzUsuńA ja odwrotnie, bardzo lubię, kiedy zakończenie zmienia całą moją opinię o książce.
OdpowiedzUsuń