"Liżąc ostrze" Jakub Ćwiek

Kacper Drelich, bohater powieści Jakuba Ćwieka „Liżąc ostrze”, jest tajemniczą postacią. Poznajemy go, kiedy jest w „czarnym tyłku” po nieudanej akcji rozbicia „gniazda” handlarzy bronią – bo pracuje on jako policjant. W konsekwencji jego decyzji zaczyna mieć on krwawe wizje, giną ludzie z nim związani, a samym Kacprem zainteresował się pachnący zgnilizną Satyr. Czytelnicy dowiadują się również, że policjant jest człowiekiem bez przeszłości. Nie pamięta swojego dzieciństwa i lat nastoletnich. Jakby narodził się mając dziewiętnaście lat, a towarzyszyły temu – jak sam bohater przebąkuje – egzorcyzmy. Czy Drelich jest opętany?

„Liżąc ostrze” to powieść z pogranicza kryminału i horroru. Rozwiązujemy pewną zagadkę, a otaczają nas paranormalne stwory. Jakub Ćwiek zaczął mrocznie i z jajem (bo na stronach książki przebija się dość wdzięczne w czytaniu poczucie humoru), jednak gdzieś po drodze to jajo skisło. Z tak „poszarpaną fabułą” już dawno nie miałam do czynienia. Autor przywołuje różne zdarzenia, a ich znaczenie dla przedstawionej historii nie zawsze jest dla mnie jasne. Zresztą o niektórych zapomina, jak tylko skończy je opisywać. Można bronić pisarza, że pozostawił furtkę dla interpretacji przez czytelnika, tylko czy odbiorca tego typu powieści tego oczekuje? Chyba nie do końca. Raczej woli poskładać sobie całą sprawę i znaleźć odpowiedzi, a nie ich domniemywać.

Pomysł, jaki rozwija Jakub Ćwiek w „Liżąc ostrze”, jest genialny. Mnie się w ogóle podoba ten nurt w fantastyce, kiedy to autor „wpuszcza” różnego rodzaju demony między zwykłych ludzi. W tym przypadku mamy motyw religijny, ale przedstawiony całkiem inaczej niż go sobie wyobrażamy, zapewniam was. Jakub Ćwiek mógłby trochę bardziej przyłożyć się do przedstawienia, jak działa wykreowany przez niego świat, bo akcja tak pędzi, że nie ma na to czasu. Natomiast ma czas opisać jak postacie są ubrane, jak wygląda otoczenie, ba nawet wcisnął w fabułę „szybki numerek” Drelicha z żoną. Swoją drogą jest to taka sztandarowa scena z książki czy filmu akcji. Główny bohater poobijany, prawie otarł się o śmierć, ale „flaga na maszt”.

Do tej pory Jakub Ćwiek był dla mnie „czystą kartką”. Słyszałam, oczywiście, o cyklu o „Kłamcy”, ale nie miałam okazji jeszcze go przeczytać. „Liżąc ostrze” jest średnią rekomendacją pióra tego pisarza. Historia jest nawet wciągająca, a akcja wartka, ale w wykonaniu wyczuwam jakąś „bylejakość”. Drażniły mnie niepotrzebne sceny, niejasny tok myślenia bohatera, a także dziury w fabule. Nie tego oczekuję po literaturze tego typu. Natomiast za sam pomysł należą się autorowi ukłony. Uznam „Liżąc ostrze” za wypadek przy pracy.

5 komentarzy:

  1. Ja jeszcze nie poznałam twórczości tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak pisałam na Ig, nie cięgnie mnie do książek autora. Póki co nie zamierzam przekonywać się, czy są dla mnie czy nie, nie wzbudzają mojego zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie ciągnie mnie do książek w jego wykonaniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam twórczości tego autora, a książka zbytnio mnie nie zaciekawiła :/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam mieszane uczucia, bo bardzo lubię kryminały, ale nie przepadam za horrorami :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Asia Czytasia , Blogger