"Widzialna ciemność" William Golding
Człowieka pociąga piękno. Dlatego nie wiem, czy będziecie chcieli przeczytać powieść „Widzialna ciemność” Williama Goldinga, bo jej bohater jest paskudnie oszpecony. Matty, ocalały z bombardowania Londynu chłopiec, ma twarz potwora. Skrzywdzony przez płonące miasto, skrzywdzony przez ludzi i ich uprzedzenia. W pewnym momencie tory jego życia przecinają się z losami bliźniaczek Sophy i Toni. Ta pierwsza szczególnie odcisnęła swój ślad w powieści, a to tym, jak potrafi wykorzystywać swoją urodę. Czy pomiędzy ładny a dobry można postawić znak równości?
„Widzialna ciemność” to powieść, której świeżość chyba nieco przeminęła. Istota zła, ludzka powierzchowność – być może u schyłku lat 70, kiedy książka się ukazała, to były wstrząsające tematy. Teraz wydaje się jedną z wielu publikacji, która je porusza. Niemniej Golding pisze w wyjątkowym stylu. Powiedziałabym, że zachwyca i pastwi się nad czytelnikiem.
Przede wszystkim w tej powiesi mamy genialnie wykreowane postacie. Doskonale wiemy, kto jest jaki, co symbolizuje i dlaczego taki się stał. Jest to „eklerek” dla osób lubiących zagłębiać się w psychologię bohaterów. Przygotowani muście być jednak na ogrom refleksji, jakimi owi dzielą się z czytelnikami. Ryzyko polega na tym, czy będziemy chcieli ich wysłuchać. Będę szczera, ja momentami „wyłączam się”. Znacie to uczucie, kiedy w dzieciństwie trzeba było iść na mszę do kościoła. Ksiądz coś gadał, a wy nie mieliście pojęcia o czym. Ja chwilami tak miałam podczas czytania tej powieści. W niektórych fragmentach nie potrafiłam rozgryźć, co dana postać chce mi przekazać.
W poprzednim akapicie wyskoczyłam ze słodkim ciastkiem, ale „Widzialna ciemność” przypomina mocną kawę z fusami. Zanurzamy się w breję, która daje nam potężnego kopa i zostawia ślady na zębach. Mamy tu fatalistyczny klimat. Powieść wręcz przygniata beznadziejnością. Trudno mi powiedzieć, czy jest to znak firmowy Williama Goldinga, bo poza tą książką czytałam jedynie „Władcę much”, ale gdybym miała te dwie publikacje porównać powiedziałabym, że „Widzialna ciemność” jest trudniejsza w odbiorze. Sama skala mroku jest porównywalna. Natomiast autor dużo bardziej eksperymentuje ze środkami wyrazu, a efekt jest „nierówny”.
Pisarz przechodzi od plastycznych opisów i dobrej obyczajówki w „starym stylu” do natchnionych refleksji, a nawet mistycznych, onirycznych wizji. Wiele w tym niedopowiedzeń, niepewności, przeskoków myślowych. Autor zrywa wątki, aby za jakiś czas łączyć ich nitki misternymi pętelkami. Są tu momenty przez, które płynie się wartkim nurtem i takie, w których brodzimy niczym w bajorze.
Drugie podejście do prozy Goldinga utwierdziło mnie w przekonaniu, że to nie jest pisarz dla mnie. Doceniam kunszt, ale nie mam z nim porozumienia. Jego proza jest świetna, ale specyficzna. Jasna w swoim wyrazie, ale mi cały czas towarzyszy myśl, że autor coś przede mną ukrył. W „Widzialnej ciemności” wkradł się też pewien chaos – być może zamierzony – który utrudnia czytelnikowi „szukanie”, a nawet do niego zniechęca. Krótko mówiąc, William Golding, gdzieś wytracił dosadność tego tekstu. Myślę, że jeśli zachwyciła was książka „Władca much” to i ta powieść wam się spodoba. Jest w nich podobny mrok i podobne niedopowiedzenia.
[Egzemplarz recenzencki]
To nie jest książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się porównanie do fusiastej kawy, ale przydałaby się odrobina mleka, by ją strawić. Są jakieś plusy tej powieści?
OdpowiedzUsuńProblem z tą książką jest, iż jest bardzo nierówna. Są w niej momenty, które porywają i takie, które nużą.
UsuńJednak najwiekszym plusem są świetnie wykreowane postacie
Czuję, że to nie dla mnie, książka mnie nie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńNie znam książek autora, ale jakoś nie czuję tego, że chciałabym je przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńTym razem podziękuję. Czytałam inną jego książkę i jakoś nie mogłam jej skończyć. Zupełnie nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie ta książka, ciekawa jestem jakie ja miałabym odczucia po lekturze :)
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawe :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć. Na razie mam sporo lektur do przeczytania, tej nie planuję. ;)
OdpowiedzUsuńZ ciekawości może bym sięgnęła po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
Beautiful blog
OdpowiedzUsuńGreat blog
OdpowiedzUsuńBeautiful blog
OdpowiedzUsuńChyba byłoby mi ciężko czytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze pióra autora. Szkoda, że drugie podejście do jego prozy nie zmieniło twojejgo zdania, ale przynajmniej się w tym utwierdziłaś.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mam mieszane uczucia- z jednej strony ta książka nie jest chyba dla mnie, ale z drugiej strony, chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przynajmniej wiesz już na pewno, że nie jest on dla Ciebie :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że chociaż utwierdziło Cię to w przekonaniu, że nie chcesz już go czytać...
OdpowiedzUsuńChyba nie jestem na nią gotowa. Wydaje mi się, że zbyt wiele fragmentów mogłabym przeczytać bez zastanowienia i całkiem się pogubić.
OdpowiedzUsuń