"Cytoniczka" Brandon Sanderson
Spensa – bohaterka cyklu „Skyward” Brandona Sandersona – ciągle poszukuje odpowiedzi. Kim jest? Kim są i co planują jej wrogowie? Dlaczego wszechświat jest akurat tak zorganizowany? Dlaczego neguje się agresję, ale walka ciągle trwa? Czy trzeci tom pt. „Cytoniczka” przyniesie wytłumaczenia, a może pojawi się w nim jeszcze więcej problemów?
Brandon Sanderson rzuca Spensę w zupełnie nowe środowisko. Tło, które zaproponował jest dla mnie nieco trudne w odbiorze. Rządzą się w nim całkiem inne zasady fizyki, działa ono w szczególny osób na istoty, które w nim przebywają. Do tego mam wrażenie, że wygląda to trochę inaczej w zależności od postaci. Czytelnicy muszą zaaklimatyzować się w tym miejscu. Ciekawe jest to, jak w kolejnych częściach cyklu Brandon Sanderson poszerza pole akcji. Najpierw jedna planeta, potem wypuszcza bohaterkę na inną, na której pokazuje różnorodność zaprojektowanego świata, wrzeszczcie „otwiera” inne wymiary. Robi to stopniowo, jednak każda kolejna książka jest pewnego rodzaju szokiem dla czytelnika. Musi odrzucić to co już wie i otworzyć głowę na nowe.
Spensa, niczym Dorotka krainę Oz, przemierza tzw. niebyt. Szuka w nim historii, które maja nauczyć ją przeszłości i dzięki temu zrozumieć teraźniejszość Autor „pochował” te wspomnienia w interesujący sposób, a my razem z bohaterami musimy je poskładać i zinterpretować. Przyznam, że liczyłam na bardziej konkretne odpowiedzi, ale Brandon Sanderson nie tłumaczy nam wszystkiego „łopatologicznie”. Jednak nie jest źle. Dowiadujemy się dużo o miejscu akcji i istocie jego problemów.
W „Cytoniczce” pisarz zadbał o balans między akcją, a genezą tej historii i przedstawieniem postaci (bo trzeba zaznaczyć, że te, które już znamy z poprzednich części zeszły na dalszy plan, mamy natomiast wachlarz całkiem nowych bohaterów). Łatwo wyśledzić fragmenty, gdzie odbywa się walka, ktoś się przedstawia, albo Spensa znajduje kolejny kawałek układanki. Mnie odpowiada taka przejrzysta struktura. W pewien sposób ułatwia to poruszanie się po powieściowym uniwersum.
Zaskoczyło mnie dokąd doprowadziła nas ta historia. Zaczynając przygodę z cyklem „Skyward” w życiu nie przypuszczałam, że będzie miał tak szeroki kontekst. Odpowiada mi tempo, jakie Brandon Sanderson nadał tej opowieści. Nie czuję się wrzucona „na głęboką wodę”, a stopniowo wprowadzana w jej odmęty. Jestem w takim momencie, że już nie oceniam, a ufam autorowi. Wiem, że gdziekolwiek mnie zaprowadzi, odnajdę się w tym miejscu.
[Egzemplarz recenzencki]
Skoro Ty Joasiu się odnalazłaś - więc może i Ja się odnajdę ;-) . Niegdyś więcej takich czytywałem, ostatnio zaś prawie wszystko - od paleobotaniki po oczywiście historyczne ;-) . Pozdrowienia :-) .
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś zadowolona z lektury :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że czujesz się na miejscu w tej historii.
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję.
OdpowiedzUsuńNie poznałam jeszcze poprzednich tomów, ale mam na nie ochotę :)
OdpowiedzUsuńTego cyklu jeszcze nie znam :)
OdpowiedzUsuńOjoj tematyka zupełnie nie moja bajka 🙈😄
OdpowiedzUsuńOryginalne, może polecę znajomej, która lubi podobne klimaty. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją ponad rok temu. Zaskoczył mnie kierunek jaki obrał Sandersona. Znając tą część nie dziwi powstanie nowelek, które opowiadają co dzieje się z znanymi już przyjaciółmi Spensy.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Na razie nie mam ochoty na ten gatunek, ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńSF w klasycznej postaci?
OdpowiedzUsuńWciąż czekam na więcej czasu, by od razu poznać cały cykl.
OdpowiedzUsuń