"W cieniu twierdzy" Kamila Cudnik
Walter von Offenberg, pruski oficer, zostaje wysłany hen pod rosyjska granicę do... Torunia. Dziwnie się to czyta, ale akcja powieści „W cieniu twierdzy” Kamili Cudnik ma miejsce jeszcze przed pierwszą wojną światową. Takiego państwa jak Polska nie ma na mapach, a Festung Thorn to nadgraniczna twierdza. To w niej dojdzie do brutalnej zbrodni. To w niej zrodzi się zakazana miłość.
Trzecia powieść Kamili Cudnik ma charakter historyczny. Obserwując autorkę w mediach społecznościowych i jej fascynację otoczeniem, które zamieszkuje, czekałam aż spod jej pióra wyjdzie coś inspirowane historią tych ziem. Pisarka zdecydowała się na okres zaborów, a właściwie ich schyłku, bo akcja ma miejsce na początku XX wieku.
Czas, miejsce akcji oraz „pruskość”, którą książka jest przesiąknięta to elementy, które idealnie wpisują się w moje gusta. Toruń to moje miejsce na Ziemi i chętnie sprawdzam jego wszelkie literackie odsłony. W tej powieści, poza centrum miasta, odwiedzimy również podtoruńskie miejscowości, jak Kaszczorek (współcześnie dzielnica Torunia) czy Złotoria – które istnieją do dziś.
O czasie akcji już wspominałam – początek XX wieku. Tutaj wyzwaniem było oddać tło historyczne oraz społeczne. Zderza się tu ludowość - pojawia się m.in. puszczanie wianków w noc świętojańską – z wielkopaństwem – jedna z bohaterek pobiera nauki w Paryżu. Dochodzi do tego „portret zaborcy”. Tych, którzy dyktowali, jak żyć. Poza nazwami miejsc, nazwiskami itp. zaserwowano nam niemiecki Ordnung.
„W cieniu twierdzy” to powieść historyczna, ale wzbogacona o wątek kryminalny, romantyczny i obyczajowy. Te trzy elementy budą fabułę i czynią ją rozrywkową. Kamila Cudnik splotła je w mocny, stylowy warkocz. Pasma idealnie się przeplatają, dzięki czemu powstaje płynna opowieść, ale pisarka mogła bardziej ozdobić tę fryzurę. To jest bardzo subtelna kwestia, bo szczerze mówiąc trudno mi powiedzieć, czego zabrakło mi w tej powieści. Może, jak to się ładnie mówi, suspensu. Bardzo trudno mi się do czegoś przyczepić (książka sprawnie napisana, fabuła ciekawa, przemyślana i zaplanowana, wyraziste postacie itd.), a jednak coś jest nie tak. Brak rumieńców. Fabuła nie zaprząta moich myśli. Nie jestem w stanie oddać się tej historii. Czyżby była ona za poprawna? Z jednej strony mamy ten ekscytujący „brudek” - jest krew i tajemnica – z drugiej pisarka ma jakąś czystość stylu, która go wybiela.
Kamila Cudnik zaprosiła czytelników do Festung Thorn i ja was zapraszam do toruńskiej twierdzy. Możecie się skryć w jej cieniu z książką i odbyć podróż w czasie. Na to jak bardzo się w nią zaangażujecie nie mam wpływy – zależy to raczej od waszej relacji z przewodnikiem, czyli Kamilą Cudnik – za to mogę wam obiecać, że jej plan jest bogaty, a otoczenie warte zatrzymania się.
Oh very interesting book
OdpowiedzUsuńKsiążka już za mną - naprawdę ciekawa <3
OdpowiedzUsuńSkorzystam z rekomendacji Joasiu, tytuł zapisuję :-) . Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńLubię książki historyczne, które jednocześnie oddają klimat historii, ale też mają inne ciekawe wątki.
OdpowiedzUsuńZaciekawilaś mnie tą recenzją mimo tego braku "czegoś". Zapisuję tytuł :)
Sam tytuł juz jest mwga intrygujący ❤️
OdpowiedzUsuńPowieści historyczne nie za bardzo lubię, ale recenzja mi się bardzo podoba :)
OdpowiedzUsuńLubię takie połączenia gatunków w książkach. Myślę, że ta historia mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja :)
OdpowiedzUsuńNie czytam powieści historycznych, ale dla miłośników brzmi super 😊
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńI historia w tle i moje rodzinne miast- sięgnę na bank.
OdpowiedzUsuńLubię jak całkowicie przepadam z książką, i zapominam, że czytam, bo tak fabuła pochłania. Szkoda, że tego zabrakło, ale to już byłoby idealnie. Jak znajdę w bibliotece to może się przekonam.
OdpowiedzUsuń