"Zanim zobaczymy Neapol" Magdalena Kołosowska
Bohaterki cyklu Magdaleny Kołosowskiej „Pod wspólnym niebem” – Zosia, Danka i Irmina – to trzy bardzo fajne babki. Mieszkają w różnych zakątkach Polski, ale się przyjaźnią. W powieści „Kiedyś dogonimy Paryż” poznaliśmy Zosię i jej sercowe perypetie. Teraz na scenę wkracza Danusia i jej problemy, a wszystko opisane w powieści „Zanim zobaczymy Neapol”.
Danka jest idealnym zilustrowaniem powiedzenia „pieniądze szczęścia nie dają”. Mąż dobrze zarabia i regularnie wpłaca na konto środki potrzebne na prowadzenie domu, do tego bohaterka książki pracuje, więc ma własne oszczędności. Para posiada duże i wygodne mieszkanie, a kiedy kobieta ma ochotę zmienić fryzurę, po prostu umawia się z najlepszym fryzjerem w mieście. Nie musi planować domowego budżetu, bo na wszystko ją stać. Czy może nazwać się osobą szczęśliwą? Trudno powiedzieć. Cieniem na jej życiu kładzie się przebyta choroba i niezbyt udane małżeństwo. Danusia wręcz przyzwyczaiła się do kolejnych romansów męża. Pomimo ewidentnej niewierności nie chce się z nim rozstać. Czy chodzi o materialną stabilizację, a może kobieta ma nadzieję na rozpalenie resztek tlącego się uczucia? Nawet nie spodziewa się, co jeszcze odwali jej ślubny. Cała armia kochanek to przy tym Pan Pikuś.
Magdalena Kołosowska wie, jak w nieoczywisty sposób poprowadzić fabułę. Zarówno „Kiedyś dogonimy Paryż” zaskoczył mnie swoim zakończeniem, jak i ta część - „Zanim zobaczymy Neapol” - może poszczyć się świetnymi zwrotami akcji. Dla mnie jest to książka spod hasła „pozory mogą mylić”. Autorka sprytnie zwodzi swoje bohaterki oraz czytelników. Genialnie zostaje ukazane, jak łatwo kogoś niesprawiedliwie ocenić, jak można uprościć sytuację nadając jej biało-czarne barwy. Musimy zawsze pamiętać, że nawet szarość ma wiele odcieni. Szczególnie, kiedy próbujemy komuś doradzać, należy wziąć pod uwagę, że nasze doświadczenia i przekonania są nasze, a nie drugiej osoby.
Kompletnie nie rozumiem tytułu książki. W pierwszej części cyklu Paryż był marzeniem, za którym goniła główna bohaterka. A Neapol? Zabijcie mnie, ale nie powiem wam o co chodzi. Za skomplikowane skojarzenie, jak na moją głowę. Przyznać jednak muszę, że powieść bardzo mi się podobała. Przesympatyczne bohaterki, mądrze wymyślona i dobrze poprowadzona fabuła, ciekawe zwroty akcji gwarantujące efekt wow – takie książki lubię.
Zapowiada się bardzo dobra powieść.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa Twojego rozmyślenia nad tytułem. :) Myslę, ze mogłaby mnie zaciekawić. :)
OdpowiedzUsuńHmm..., rzadko sięgam po takie książki, ale w tej jest coś.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak pierwsza część, tę również kupię dla mojej mamy.
OdpowiedzUsuńNie czytałem, musiałbym sięgnąć po pierwszą część. Ale recenzja wciąga, i tak przedstawiłaś Joasiu tę książkę, że mam ochotę ją przeczytać. Jak Posssi wspomniała - jest w niej coś :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNie znam cyklu Magdaleny Kołosowskiej, ale jeśli kiedyś znajdę wolniejszą chwilę, to z czystej ciekawości rozejrzę się za tą serią.
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgam po tego typu książki, więc nie mam w planach tej serii.
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać tę serię.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś mi mam nadzieję, że będę miała okazję zapoznać się z serią.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała :))
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Nie czytam takich książek, ale dobrze, że ci się spodobała 😊
OdpowiedzUsuńCiekawa seria :)
OdpowiedzUsuńTo raczej nie dla mnie, ale mam inną rozkminę. Mianowicie, kto będzie opowiadał nam o książkach, jak Cię zabijemy? 🤔
OdpowiedzUsuńWtedy ty będziesz musiał czytać za dwoje 😁
Usuń