"Duch" Arnold Bennett
Piękna śpiewaczka operowa roztacza swój czar pośród londyńskich elit. Młody lekarz, który traci dla niej głowę od pierwszego spojrzenia. Brzmi jak początek pięknego romansu, prawda? Jednak kiedy wokół Rosetty i Carla zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a inny konkurent do jej serca umiera w tajemniczy sposób, zaczynamy zastanawiać się, czy nad dziewczyną nie ciąży klątwa, czy nie przyciąga ona jakiś złych sił?
Książka „Duch” autorstwa Arnolda Bennetta to idealna propozycja dla miłośników wiktoriańskich powieści grozy. Mamy tu wiodący wątek romantyczny oraz elementy nadprzyrodzone – patrz tytułowy Duch. Właściwie miłość tutaj dominuje, nad czym ja spragniona akcji przesyconej grozą nieco ubolewam. Nie zrozumiecie mnie źle. Jest to bardzo dobra powieść, a autor godnie reprezentuje styl epoki, jednak czytałam znacznie bardziej klimatyczne rzeczy. Zaryzykuję stwierdzenie, że to taki kobiecy horror, w którym zjawa ma dodawać pikanterii, ma wywoływać rumieńce i dreszcze.
To co rzuciło mi się w oczy podczas czytania „Ducha” to jego teatralność. Generalnie powieści przełomu XIX i XX wieku często wydają się nam sztuczne w dialogach czy zachowaniu bohaterów. Sztywna angielska etykieta nie zawsze jest zrozumiała dla współczesnych. Tutaj dochodzi jeszcze operowe tło. Postacie, które z racji wykonywanego zajęcia są nieco manieryczne. Zastanawiamy się, kiedy i czy w ogóle schodzą ze sceny.
Jeżeli chcecie wkroczyć na londyńskie salony to Arnold Bennett was tam zaprasza. „Duch” to jedna z tych książek, które potrafią przenieść w czasie. Autor zadbał o oddanie atmosfery błyszczących rautów i mglistych uliczek. Serwuje nam historię miłości, która musi zmagać się z... przeciwnościami losu – to mało powiedziane. Nie jestem pewna, czy możemy przypisać tej książce miano powieści gotyckiej, bo te najsłynniejsze są znacznie bardziej mroczne, jednak spełnia ona kryteria przedstawione w definicji.
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy bym sięgnęła (może, gdybym nie miała takiej sutej kupki do czytania), bo wiktoriańskie klimaty wolę w filmach niż książkach. Ale od okładki trudno mi oderwać wzrok :)
OdpowiedzUsuńTym razem coś dla mnie Joasiu. Znasz mnie już w sumie, i - z pewnością wiesz, że wiktoriańskie klimaty są bliskie memu sercu. Jak i Wielka Brytania. Pozdrawiam serdecznie, miej dobry tydzień :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że z czasem sięgnę.
OdpowiedzUsuńMnie książka bardzo ciekawi, więc na pewno dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńCzytałam i podobało mi się... z wyjątkiem końcówki.
OdpowiedzUsuńZainteresowała mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńW sumie, to fajna książka na jesienne doły. Z chęcią przeczytam 😀!!!
OdpowiedzUsuńNie przemawia do mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco.
OdpowiedzUsuńBardzo chetnie sie przekonam czy mi sie spodoba. Klimaty mi pasuja wiec wierze ze zapadnie mi w pamiec ta historia. Pozdrawiam serdecznie Asiu
OdpowiedzUsuńZ wielką ciekawością sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńOpera, śpiewaczka i "duch" - to nasuwa mi jakieś skojarzenia z "Upiorem opery".
OdpowiedzUsuńMam trochę mieszane uczucia, ale chyba dałabym szansę tej książce :)
OdpowiedzUsuńCzuję się więcej niż zachęcona, zdecydowanie moje klimaty! <3 Już sama okładka przypadła mi do gustu, ale opis brzmi rewelacyjnie! :)
OdpowiedzUsuń