"Sztejer. Kroniki Torunium" Robert Foryś
Czy świat zmierza do lepszego czy do gorszego? W wizji, którą prezentuje nam Robert Foryś w powieści „Sztejer. Kroniki Torunium” zagładę przeżyły raczej kanalie. Świat po apokalipsie nie maluje się w pięknych barwach. Powiedziałabym, że paruje niczym hałda śmieci na wysypisku. Przetrwać w nim mogą prawdziwi twardziele. Czy ty dał(a)byś sobie radę?
W książce, która wpisuje się w nurt postapo, możemy wyróżnić dwa główne wątki – kryminalny i przygodowy. Pierwszy z nich nazwijmy zbrodnią w zamtuzie. Na miejsce zdarzenia przybywa posestor Quelen Żmijka. Nie może zamieść sprawy pod dywan, bo okazuje się, że ofiara jest wysoko postawiona. Kobieta obawia się, że zaangażowanie przyniesie jej więcej wrogów niż zysku, ale, korzystając z pomocy zaufanych ludzi, stara się dociec prawdy. W tym samym czasie do Torunium zbliża się ekipa Carli Morati, a w niej niepokorny Vincent Sztejer. Chyba szykuje się rozróba.
To wszystko dzieje się w szaroburym świecie. Pełnym występku, pychy i chciwości. Wędrujemy po miejscach, gdzie zaatakować nas może nie tylko pospolity rzezimieszek, ale nawet groźny mutant. Rewolucja nie przyniosła ulgi uciśnionym. Mam raczej wrażenie, że zepchnęła ludzi w średniowieczne mroki.
To co szczególnie podobało mi się w tej powieści to lekkość i humor. Autor zręcznie wplata w fabułę elementy otaczającego nas świata.”Sztejer. Kroniki Torunium” nie jest satyrą, chociaż ma w niektórych momentach prześmiewczy charakter. Czytelnik nie powinien mieć problemu z wyłapaniem tych smaczków i mam nadzieję, że będzie dobrze się bawił. Ja bardzo lubię takie spojrzenie, na codzienność z dystansu, do momentu, kiedy autor nie jest zbyt nachalny. Robert Foryś nie jest. Mogę się spokojnie śmiać bez poczucia, że ktoś narzuca mi swój sposób myślenia.
Muszę przytoczyć moje dwa ulubione fragmenty. Jeden to kiedy odkopano toruński pomnik Mikołaja Kopernika. Człowiek myśli sobie: „Posag, jak posąg. Stoi na Rynku –dobre, charakterystyczne miejsce do umawiania się ze znajomymi. Nic specjalnego.” Za to mieszkańcy postapokaliptycznego Torunium widzą go inaczej. Jako miejsce składania krwawych ofiar. Uśmiałam się co niemiara, mając w pamięci, że jeszcze niedawno jadłam z dzieckiem na owych ławach do odprawiania rzekomych rytuałowy frytki.
Drugi fragment, który rozbawił mnie do łez, to legenda o demonie zwanym Gender: „ Diabeł był to okrutny, z wyglądu ni chłop, ni baba, ni pies, ni wydra. O zgrozo, płcie i przynależne im obowiązki w kotle piekielnym mieszał, tworząc nowego człowieka i wmawiając ludziom, że nieważne jest, jakim się urodziłeś, lecz jakim się czujesz. Młodzików w kiecki przebierał, a dziewczętom w portkach zalecał chodzić. Białogłowom kadził w głowach i mącił, że równe są mężom (…).”* itd. itp. O zgrozo, czyż nie?
„Sztejer. Kroniki Torunium” może wydawać się męską książką. Panie, które się tam pojawiają to w większości kurtyzany, chociaż nie możemy zapomnieć o Carli i Żmijce, a te są całkiem fajnymi silnymi kobiecymi postaciami. Pomimo, że wspomniane bohaterki trudnią się innym fachem nie mogą opędzić się od pożądliwych spojrzeń i aluzji. W moich oczach owa rozpusta i przedmiotowe potraktowanie płci pięknej w książce podkreśla obłudę świata z powieści, bo obok niego pojawiają się religijne aluzje. A – w teorii – te dwie rzeczy nie powinny iść w parze.
Na koniec napiszę o tym, co mi się nie spodobało. Robert Foryś przedstawia przeszłość czy też elementy wykreowanego świata w formie wspomnieć postaci, legend itp. Coś na zasadzie – siada Franek oraz Janek i dyskutują: „A pamiętasz jak stary Kazimierz musiał zmierzyć się z zarazą na polu?” Doceniam to, że poza głównym nurtem akcji autor widzi jej tło całościowo, jednak takie przerywniki ową akcję spowalniają, a mnie wręcz z niej wytrącają.
Podsumowując, „Sztejer. Kroniki Torunium” to lekka fantastyka w klimacie postapo. Znajdziemy w niej przygodę, wątek kryminalny i dużo humorystycznych akcentów. Jest to jedna z tych niezobowiązujących powieści, które pozwalają czytelnikowi się odmóżdżyć i to w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
* Robert Foryś, „Sztejer”, wyd. War Book, Ustroń 2021, s. 206.
Mam mieszane odczucia - ponieważ niegdyś zaczytywałem się w postapo. Niemniej, tę książkę będę miał na uwadze - gdyż - po Twej recenzji - widzę, że warto sięgnąć :) Pozdrawiam serdecznie już w piątek :)
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie odpadam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nigdy książki tego gatunku. Obecnie czytam kryminał, w którym też są takie przerywniki i strasznie mnie to irytuje, bo właśnie wybija z rytmu i spowalnia akcję:/
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o postapo to lubię filmy w tym klimacie. Z książkami gorzej, bo jakoś ciężko mi się je czyta
OdpowiedzUsuńBrutalny klimat z dawką humoru i fajnymi nawiązaniami to coś dla mnie. Zwykle fantastyka polskich pisarzy jest pełna dobrego humoru :). Będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńPostapo, czyli coś w moim klimacie. :)
OdpowiedzUsuńDobrze że jest humor choć przecież tematyka postapo dość dołuje. O książce pierwsze słyszę.
OdpowiedzUsuńAutor ma poczucie humoru, to prawda.
OdpowiedzUsuń