"Grzeczna" Gro Dahle
Znalazłam chyba najbardziej przerażającą książkę dla dzieci na świecie. Baśnie braci Grimm się przy niej chowają. Ma bardzo ładny tytuł „Grzeczna” i jest o dziewczynce, która była tak grzeczna, aż zniknęła, Córka znalazła ją w bibliotece i zachęcona różową okładką postanowiła wypożyczyć. Początkowo nie wzbudzała ona mojego niepokoju. Nie uważam, że dzieci muszą cicho siedzieć i we wszystkim się słuchać, więc uznałam, że będzie fajny pretekst do dyskusji. Potem ją przeczytałam i zabrakło mi języka w gębie.
Bohaterką opowiastki jest Lusia. Jest to wyjątkowo grzeczne dziecko – nie odzywa się niepytana, zjada cały obiadek i dokładnie myje ręce i buzię. Istna Perełka. Lusia jest tak cichutka, że staje się niewidoczna i – tutaj zaczyna się jazda – zostaje uwięziona w ścianie. Nikt nie może jej znaleźć, a ona nie jest w stanie zawołać pomocy. W końcu coś w dziewczynce pęka, wpada w straszą złość i przebija mur.
„Grzeczna” nie jest rymowanką, ale ma strukturę wiersza i pewne powracające zwroty, co jest dla niego charakterystyczne. Zachwycający jest jego rytm. Wspaniale oddaje nastrój Lusi – od spokoju do wybuchu bomby. Gdyby to był utwór dla dorosłych, nie przestawałabym wznosić peanów nad geniuszem autora, ale książka była w dziale dla dzieci, więc oczekuję po niej stosownego doboru słów i morału.
Do makabryczności tej książki przyczynił się zarówno autor tekstu (Gro Dahle) jak i ilustracji (Svein Nyhus) – Lusia jest straszniejsza niż laleczka Chucky. Skupię się na treści, bo to ona jest istotą rzeczy. Sama opowieść skojarzyła mi się z powieścią „Zaklęci” Grahama Mastertona – pewnie przez ludzi w ścianach – która jest całkiem niezłym horrorem. Nie wiem, jak wrażliwe są wasze dzieci, ale sugestia, że ktoś może siedzieć w ścianie, może mocno pobudzić wyobraźnie i nie gwarantuje słodkich snów (do tego ilustracja pełna duchów wyłaniających się za Lusią) – mnie przeszedł dreszcz.
Zerknijmy na kilka cytatów, które zjeżyły mi włosy na głowie.
„Mama o niej zapomniała.
I tata o niej zapomniał.
I nauczyciel o niej zapomniał.
I wszyscy w klasie
o niej zapomnieli.”*
Dlaczego? Bo była cichutka. Bo była grzeczna. Nagrodą za dobre zachowanie, jest to, że ci, którzy mieli dbać o jej bezpieczeństwo, o niej zapomnieli. Równie creepy jak w „Jasiu i Małgosi”, ale tam przynajmniej można zrzucić winę na macochę. Omotała chłopa i wyparł się rodziny.
Jeszcze jednym cytatem chciałam się z wami podzielić.
„Bo Lusia jest więźniem w ścianie.
Tak cichutko, tak cichutko,
jak zęby i noże, i błyszczący metal.
Cichutko jak kolce i igły,
i ostre paznokcie.
Cichutko jak gwoździe i śruby.
Cichutko jak żądło.”**
Jest to przełomowy moment, kiedy utwór zmienia charakter i nabiera agresji. Przyznam, że nie do końca utożsamiam ciszę z ostrymi przedmiotami i – biorąc znowu pod uwagę, że to książka dla dzieci – chętnie złagodziłam bym to porównanie. Obawiam się, że nagromadzenie rzeczy mogących zrobić krzywdę może wzbudzić w młodym czytelniku – szczególnie we wrażliwszych jednostkach – niepokój.
Przejdźmy do morału, którego... nie ma. Serio! Czytając „Grzeczną”, jak na zbawienie czekałam na jakiś finał, który inteligentnie podsumuje tę historię. Słówko o tym, że warto wyrażać własne zdanie itp. Nie ma ani jednego. Z grzecznej dziewczynki Lusia staje się straszydłem dłubiącym w nosie. W międzyczasie uwalnia grupę zamkniętych w ścianie cichych duszyczek i finito.
Moja córka, co prawda, nie wystraszyła się tej tej historyjki, ale obawiam się, jakie myśli rodzą się w głowie dziecka po jej przeczytaniu. Mi zabrakło słów, żeby ją wyjaśnić. No bo nie chcesz powiedzieć dziecku: „Nie myj się i krzycz przy każdej okazji, bo ściana cię zje”. Słowo „grzeczna/y” zostało bardzo mocno wypaczone, ale to nie znaczy, że dobre maniery nie obowiązują. Gro Dahle przeszedł od ekstremalnego posłuszeństwa, które było ładne, ale doprowadziło do tragedii, do dziwnego wyrwania się z jego okowów, które naznaczone jest brudem i brzydotą.
* Gro Dahle, „Grzeczna”, przeł. Helena Garczyńska, wyd. EneDueRabe, Gdańska 2010, s. 8.
** Tamże, s. 14.
Rzeczywiście mocno dyskusyjna publikacja, jeśli chodzi o skierowanie jej do dziecięcego grona odbiorców. W animowanych bajkach też tak się czasem zdarza, że niby dla dzieci, a jednak w istocie nie za bardzo.
OdpowiedzUsuńJako psycholog dziecięcy, na pewno zapoznam się z tą książką.
OdpowiedzUsuńCóż, oniemiałem po tej recenzji. Zastanawiam się , czy to książka do końca dla dzieci. Serdecznie pozdrawiam Joasiu - już niebawem recenzja książki Andrew Marra ( e - book) "Prawdziwa Królowa. Elżbieta II". Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNietypowa publikacja. Mam wrażenie, że autorowi chodziło o to, by pokazać, że dziecko też powinno mieć jakieś zdanie, a nie zachowywać się niczym robot, wykonujący polecenia. Można było oczywiście ukazać to w sposób delikatniejszy, aczkolwiek skoro córeczka się nie wystraszyła to całe szczęście:) Ten ostatni obrazek jest koszmarny, masakra xD Książka skojarzyła mi się z bajką Koraliną, która wg mnie jest niezłym horrorem ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne ilustracje, wręcz zachwycające. Gdybym miała dziecko, od razu bym kupiła tę książeczkę. :)
OdpowiedzUsuńo kurcze zajrzę do niej z ciekawości ❤️
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i buziaki przesyłam ❤️
Wow nie no moim zdanie świetna książka uwielbiam dziecięce creepy motywy, ilustracje są boskie, przesłanie też pierwsza klasa ale dziecku bym pewnie nie dała :D. Moim zdaniem po książeczkę powinien sięgnąć nie jeden dorosły, bo tematyka bardzo ważna. A jednocześnie zastanawiam się czy w dziale dla dzieci ta książeczka wylądowała przypadkiem. (zdarza się tak czasami układający w księgarniach i bibliotekach mogą nie czytać wszystkich książek i wyglądające na dla dzieci wrzucić po prostu do działu dla dzieci). A może właśnie taki był cel, żeby w nieco emocjonalny sposób przekazać dzieciom, że faktycznie mogą się złościć. Wręcz zastanawiam się czy mi samej by taka książka w dzieciństwie nie pomogła :) (też byłam niestety grzeczna)
OdpowiedzUsuńCzasem koniec wieńczy dzieło, a gdy zabraknie go to cała reszta nie ma odpowiedniego wyrazu.
OdpowiedzUsuń