"Denar dla Szczurołapa" Aleksander R. Michalak
Żeby porozmawiać o powieści „Denar dla Szczurołapa” musimy przypomnieć sobie legendę o Szczurołapie z Hameln. Być może pamiętacie, że miasto to nawiedziła plaga szczurów. Jeden cwaniak obiecał, że wyprowadzi gryzonie przy pomocy dźwięków fletu. Udało mu się, ale mieszkańcy nie wywiązali się z umowy i nie zapłacili mężczyźnie. Ten zemścił się uprowadzając z miasta wszystkie dzieci. To właściwie jest koniec legendy, jednak badacze nie ustają w domysłach co dalej. Pojawiły się różne hipotezy, na dokończenie historii – od przyziemnych, co Szczurołap zrobił z dziećmi, do przypisywaniu tej postaci przeróżnej symboliki. Na nich Aleksander R. Michalak oparł swoją powieść.
Gabor Horthy – główny bohater, orientalista – zaczyna studiować prace Augusta Erdmanna, XIX wiecznego teologa. Trafia w nich na postać Szczurołapa z Hameln. Okazuje się, że postać ta nie pojawia się wyłącznie w legendzie, ale można znaleźć wiele odniesień do niej na kartach historii. I to właśnie intryguje Horthyego. W muzeach, bibliotekach rożnych zakątków świata szuka wskazówek, żeby rozwikłać zagadkę Szczurołapa.
Akcja książki dzieje się w środowisku akademickim. Widać, że jest to obszar dokładnie autorowi znany, ponieważ odmalowane jest doskonale. Mamy do czynienia ze specjalistami w swoich dziedzinach, którzy chętnie dzielą się wiedzą, a kiedy rozmowa trafi na ich konik mogą gadać bez końca. Wiąże się to z charakterystyczną terminologią itp., więc prowadzone dialogi są dość specyficzne – dla mnie były zrozumiałe, ale nie zawsze w 100 % ciekawe.
Dobrze, że Aleksander R. Michalak próbuje zrównoważyć ten osobliwy charakter powieści wątkami typowo kryminalnymi – zaginiona dziewczyna i podejrzany sierociniec w Jerozolimie. Dlaczego dobrze? Bo dzięki temu czytelnik może odetchnąć. Gdybyśmy cały czas uczestniczyli w naukowych dysputach zachłysnęlibyśmy się ich specyfiką – przynajmniej ja. I tak było sporo momentów, które mi się dłużyły, ale owe nieco bardziej rozrywkowe (w sensie literackim) przerywniki ratowały sytuację.
Muszę jeszcze wspomnieć o pewnym dziwnym zabiegu, który zakuł mnie w oczy. Pisarze często szukają różnych rozwiązań, żeby uniknąć powtórzeń, szczególnie kiedy mowa o głównym bohaterze. Aleksander R. Michalak chętnie posiłkuje się jego narodowością. Właściwie nie wiem dlaczego. Fakt faktem, że określenie „Węgier” pada tyle razy, że mam ochotę krzyknąć: „Dobra, stary! Zapamiętałam.”. Drobiazg, a irytuje.
„Denar dla Szczurołapa” to udana powieść, chociaż nie taka, którą przeczytałam z wypiekami na twarzy. Rozwiązywanie zagadki polegające na wędrówce po bibliotekach i muzeach oraz rozmowie z wszelkiej maści profesorami i doktorami było dziwną lekturą. Dobrze, że autor dodał wątki typowo kryminale, a nawet ocierające się o fantastykę. Dzięki temu doprawia akcję szczyptą komercji, która książce nie szkodzi, a wręcz ją ożywia.
Czytałam już trochę o tej książce, jednak nie czuję, by było to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńJakoś twoja recenzja tym razem mnie nie przekonała.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Okładka piękna Joasiu. Serdecznie pozdrawiam, w czwartek u mnie recenzja książki Andrew Marr ( e book) "Prawdziwa Królowa. Elżbieta II". A po wyżej recenzowaną sięgnę - wciągnęła mnie recenzja. Jak to piszą "środa minie, tydzień zginie" :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tą książką, ale ostatecznie z niej zrezygnowałam.
OdpowiedzUsuńZnam historię Szczurołapa z Hameln, poznałam też fajną alternatywę dla tej legendy, która jest związana z innymi książkami, Sagą o Ludziach Lodu:) Twoja recenzja zachęca tylko częściowo, zagadka do rozwiązania brzmi fajnie, ale te dysputy naukowe już nie do końca;)
OdpowiedzUsuńObecnie nie mam ochoty jej czytać.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam, ale jak będzie w bibliotece. :)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana do tej lektury, więc na razie ją odpuszczam.
OdpowiedzUsuńRaczej nie planuję sięgać. A przynajmniej nie na ten moment. :)
OdpowiedzUsuńMiałam chęć przeczytać tę książkę po tym, jak jedna z instagramerek zachwycała się nią i zachwalała na wszystkie strony. Potem zaczęłam czytać inne recenzje, które były mniej entuzjastyczne i mój zapał powoli słabł ;). Teraz już wiem, że ta książka to totalnie nie moje klimaty i że tamtej instagramerce już nie mam co ufać ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze się nad tą książką zastanowię
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/