"Ziemia nieświęta" Lavie Tidhar
Po II wojnie światowej państwo Izrael proklamowało nieodległość. Organizacja Narodów Zjednoczonych „podarowała” umęczonemu holocaustem narodowi żydowskiemu jego kawałek ziemi świętej. Lavie Tidhar w książce „Ziemia nieświęta” inspirując się opowieścią o stworzeniu państwa żydowskiego w Afryce, proponuje nam alternatywną wersję historii. Czy lepszą, czy gorszą? Mieszkańcy owego zakątka „twierdzą, że to nawiedzone miejsce”*.
Bohater powieści to pisarz Lior Tirosh. Wraca on do swojej ojczyzny czyli Palestyny utworzonej na „czarnym lądzie”. Trafia do kraju zmagającego się falą afrykańskich uchodźców, niepokojami społecznymi i atakami terrorystycznymi. Chcąc odgrodzić się od świata mieszkający tam Żydzi budują wielki mur, albo jak niektórzy twierdzą „nowe getto”**.
Wokół Liora dzieje się coraz więcej dziwnych rzeczy, a nim samym interesują się służby bezpieczeństwa. Mężczyzna sprawia wrażenie zdezorientowanego, jednak wir wydarzeń nieubłaganie go wciąga, odkrywając niezwykłą prawdę o rzeczywistości.
Piszę tę opinię o „Ziemi nieświętej” i mam ogromny dylemat ile wam zdradzić. Wydaje mi się, że opis wydawcy [Zysk i s-ka, 2021] odsłania za dużo fabuły – ja wolałabym wiedzieć mniej. Chciałabym poczuć to samo zdezorientowanie co bohater i pozwolić, aby to Lavie Tidhar odsłaniał przede mną kolejne fragmenty tej historii. Pozwolicie więc, że w imię spokoju własnego sumienia, zdradzę tylko, że książka ta to połączenie science-fiction, historii alternatywnych i thrillera.
Powieść ta jest moim prywatnym fenomenem czytelniczym. Nie mogę powiedzieć, że fabuła jakoś wyjątkowo mnie zauroczyła, do tego dochodzi kilka elementów, które niekoniecznie lubię w książkach (mało zwrotów akcji, bohater kręcący się jak przysłowiowe „g... w przeręblu”, częste zmiany narratora, brak jasno zarysowanego problemu) a jednak czytało się ją wybornie. Chodzi chyba o styl autora, ale nie umiem powiedzieć, czym on się wyróżnia. Lavie Tidhar to jeden z tych pisarzy, którzy nie kombinują. Stawiają na prostotę, a opowieść po prostu się toczy i ciągnie odbiorcę za sobą. Przyznam, że są tu fajne momenty – bez tego wiałoby nudą – ale przy książce trzymało mnie raczej to, że dobrze mi się ją czytało niż, że coś mnie w niej szokowało.
„Ziemię nieświętą” zapamiętam jako przyjemną lekturę i... mój prywatny dramat w pisaniu opinii o książkach ;). Mam wrażenie, że mogłabym przedstawić nieco więcej, ale wolę wam zostawić pole do eksploracji. Chciałabym żebyście zapamiętali, że jest to udana hybryda science-fiction i thrillera. Z jednej strony to co się dzieje wydaje się dobrze znane, a z drugiej jesteśmy gotowi na każde rozwiązanie.
* Lavie Tidahar, „Ziemia nieświęta”, przeł. Dariusz Kopociński, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2021, s. 32.
** Tamże, s. 45.
Jeszcze się zastanowię. Z tego typu podobnych kilka recenzowałem,, mam je na czytniku. Pozdrawiam Joasiu :)
OdpowiedzUsuńNie czuję by była to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam. A brzmi kusząco. :)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja. Może kiedyś sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad sięgnięciem po nią. Nie wiem. Może... coś mi mówi, że nie dla mnie, ale lubię takie klimaty
OdpowiedzUsuńz jednej strony dobrze że bez udziwnień i prosto napisane ale czy mnie to by zafrapowało? wątpie;D
OdpowiedzUsuńCiekawy kolaż różnych gatunków literackich - zapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że nie zdradzasz za wiele z fabuły:) Książka zapowiada się bardzo ciekawie!
OdpowiedzUsuńZ jednej strony ciekawi mnie ta książka, z drugiej - to połączenie gatunków trochę mnie zniechęca...
OdpowiedzUsuń"bohater kręcący się jak przysłowiowe „g... w przeręblu” ;D Cudne! Lubię, kiedy recenzent pisze, czemu coś mu się spodobało albo nie, a nie ogranicza się do "nie polecam, bo mnie się nie podobało". Ale streszczanie całej fabuły jest jeszcze gorsze :/ W tym duecie thriller ciekawi mnie bardziej niż s-f, ale tytuł sobie zapiszę. Zaciekawił mnie, a nie słyszałam o nim wcześniej.
OdpowiedzUsuń