"Hiszpański dublon" Tomasz Kowalski
Książka „Hiszpański dublon” to trzy, luźno związane ze sobą, opowiadania spod znaku literatury grozy. Podobno ich autor, Tomasz Kowalski, lubi cmentarne historie. Ja muszę uwierzyć na słowo osobie, która napisała biogram na okładkę, bo nie znam innych książek tego autora. Fakt jest taki, że na cmentarzu wszystko się zaczyna i śmierć przewija się przez wszystkie opowieści.
Istotną kwestią jest tu, co łączy te opowiadania. Jak już wspomniałam, autor postarał się fabularnie je powiązać. Zrobił to jednak za pomocą detali, bez których równie dobrze mogłyby funkcjonować jako samodzielne twory. Drugim punktem stycznym jest szeroko pojęta „śmierć” jako temat. Uważam jednak, że byłaby to zbyt ogólna interpretacja. W literaturze grozy wszechobecne są wątki związane z umieraniem i jego przymiotami – duchy, cmentarz, rytualne mordy, siły nadprzyrodzone itp. Drążę więc dalej.
Kiedy próbuję interpretować opowiadania z „Hiszpańskiego dublona” na myśl przychodzą mi słowa „idea” i „poglądy”. W historiach 1 i 2 są one bardzo wyraźne, w ostatniej dużo trudniej wyłowić myśl przewodnią, ale jak czytelnik się skupi to coś wymyśli.
Pewnie jesteście ciekawi szczegółów. Opowiadania numer 1 zdominował nacjonalizm, zarówno w odsłonie współczesnej, jak i znanej nam z historii XX wieku. Do tego możemy jeszcze dorzucić ocenianie postępowania ludzi – w skali mikro, jednostkowej – w czasie wojny czy też w innych trudnych czasach.
Opowiadanie numer 2, jest bardzo na czasie, bo Tomasz Kowalski włożył, bardzo sprawnie, w usta bohatera poglądy na temat eutanazji i aborcji (w tym – ostatnio tak – kontrowersyjnym wydaniu, czyli usuwaniu chorych, uszkodzonych płodów). Na pewno część czytelników, będzie oburzona argumentami, które padają, a część usatysfakcjonowana – po ostatnich wydarzeniach chyba każdy wyrobił sobie zdanie w tej dyskusji. Dla mnie najciekawsze jest to, że zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy tych zabiegów sięgają po podobne stwierdzenia. Wszystko zależy – jak to się mówi – od punktu siedzenia.
Opowiadanie numer 3 sięga początku XVII wieku i epidemii dżumy. Tutaj trudno mi wyłuskać jedną, dominującą myśl. Przychodzą mi do głowy zabobony, chciwość, zawiść.
Jako cechę wspólną tych trzech historii muszę wymienić również sposób ich opowiedzenia, a mianowicie bardzo długi dialog, a właściwie monolog jednej z postaci, gdzie druga zadaje pomocnicze pytania. W opowiadaniach 2 i 3 to główny bohater (obdarzony niezwykłą mocą niedoszły samobójca oraz długowieczny grabarz) relacjonuje przypadkowym osobom swoją przeszłość. W opowieści numer 1 akcja kręci się wokół warszawskiego dziennikarza, który spotyka makabryczną zjawę i zostaje zmuszony do wysłuchania tego, co ma ona do powiedzenia.
Pogdybałam sobie, co autor mógł mieć na myśli, ale was pewnie interesuje, czy ten „Hiszpański dublon” da się czytać. Opowiadanie numer 1 jest moim zadaniem najciekawsze i najstraszniejsze. Zjawa, na która napotyka bohater jest przerażająca i włada potężną mocą, co daje niezły efekt grozy. Mogłoby ono być nieco krótsze – zajmuje aż połowę publikacji. Ja ograniczyłabym monolog ducha i powracające nacjonalistyczne dysputy. Są to elementy ważne, ale dla czytelnika nie czującego tematu ich ilość może być nużąca. Opowiadanie numer 2 jest najmniej straszne, ale zyskuje na aktualnym temacie (chociaż jest to rzecz ulotna). Ciekawa jest moc jaką autor obdarował bohatera i to w jaki sposób on ją wykorzystuje. Opowiadanie numer 3 jest – w moim odczuciu – napisane najbardziej na luzie i z dystansem. Tomasz Kowalski i bohater tej historii szokują morowymi obrazami z XVII wieku, ale znajdziemy tu również zabawne komentarze i pytania niedowierzających słuchaczy.
Podczas lektury „Hiszpańskiego dublona” miałam wiele rozważań na temat tego, co mi podobało, a co nie. Teraz, kilka dni po przeczytaniu książki, kiedy wrażenia opadły stwierdzam, że więcej rzeczy jest na plus. Zmieniłabym kolejność opowiadań, bo pierwsze i najdłuższe bardzo dominuje, przez co po nim ciężko wgryźć się w kolejne dwa, i nieco przycięła niektóre fragmenty. Jednak, co bardzo ważne, opowiedziane historie są na tyle wyraziste, że szybko nie umkną z mojej głowy, a za to zawsze daję jeden punkcik więcej do oceny.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Dawno już nie czytałam książki w takich "duchowych" klimatach. Zapowiada się całkiem ciekawie.
OdpowiedzUsuńFakt - zapowiada się niezwykle ciekawie. Nie wykluczam, że sięgnę. Pozdrawiam Joasiu :-)
OdpowiedzUsuńMoże i się skuszę, czasem lubię zagłębić się w tego typu klimaty.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię czytać tego rodzaju książki.
OdpowiedzUsuńTrochę zabawna ta książka, widzę, że autor ma własne poczucie humoru, na pewno recenzja zachęciła mnie do jej przeczytania lub przynajmniej zajrzenia. ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś znajdę czas na tego rodzaju książki :)
OdpowiedzUsuńzaciekawiłaś mnie swoja opinią :) choć raczej rzadko sięgam po opowiadania, te mnie ciekawią ;)
OdpowiedzUsuńMotywy wydają się ciekawe i kuszące. Sama planowałam wydać tomik opowiadać, gdzie motyw śmierci jest elementem łączącym. Jestem ciekawa jak autor podszedł do tego tematu. Możliwe, że się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy sięgnę po ten tytuł, acz bardzo przyjemnie czytało mi się Twoją recenzję. :)
OdpowiedzUsuńLubię opowiadania grozy, ale chyba jednak nie w takiej formie;)
OdpowiedzUsuńLubię klimat grozy w książce więc tytuł sobie zapisuję :)
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem zachęcająco, a do tego całkiem ciekawa grafika na okładce.
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Nie słyszałam o niej, ale czuję się zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem ciekawie, lubię czasem sięgnąć po coś z grozy, może kiedyś. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jest ta forma monologu/dialogu, w jakiej utrzymano opowiadania. To musi dawać interesujący efekt przy opowiadaniach grozy.
OdpowiedzUsuń