"Czarny dziennik kata" Jean Ker
Narzędziem, które służyło do wykonywania kary śmierci we Francji była gilotyna. Pewnie części z was przed oczami pojawiły się straszne obrazy obciętych głów i rozszalałego tłumu rządnego krwi. Tymczasem ja mam wrażenie, że jest to niezwykle humanitarny sposób odbierania życia i wiąże się z nim mniejsze ryzyko błędu niż np. przy rozstrzelaniu czy powieszeniu. W dalszym ciągu ktoś jednak musi czuwać nad przebiegiem egzekucji i zwolnić blokadę ostrza. Bohaterem książki „Czarny dziennik kata” jest jedna z takich osób – Andre Obrecht, wykonawca 322 egzekucji.
Opracowanie tematu nie było prostym zadaniem. Andre Obrecht to człowiek skryty, unikający rozgłosu, szczelnie chroniący tajemnicę zawodową. Jean Ker, francuski dziennikarz i autor publikacji, wykazał się ogromną wytrwałością, graniczącą wręcz z obsesją. Śledził interesującą go postać i osoby z nią związane. Starał się nawiązać kontakt poprzez znajomych, rodzinę, a kiedy to się udało nakłonić do zwierzeń. Jak widzicie cierpliwość się opłaciła bo książka powstała i to w dość obszernym kształcie – ponad 500 stron.
„Czarny dziennik kata” składa się z dwóch części. Pierwsza przybliża temat kara śmierci we Francji ,w tym stosunek społeczeństwa do niej, oraz zawiera wywiady z Andre Obrachtem, jego sukcesorem – Marcelem Chevalierem – i związanymi z nimi osobami. Mogłoby się wydawać, że ludzie lubią mówić o swojej robocie, ale z rozmów przeprowadzonych przez Jeana Kera bije ogromna niechęć do poruszania tematu kary śmierci, co jeszcze wzmacnia wrażenie, że to wyłącznie nieustępliwość autora spowodowała, iż doprowadził swój projekt do końca.
Cześć druga poświęcona jest Andre Obrechtowi. Zostaje tutaj szczegółowo przybliżona jego postać oraz opublikowane fragmenty jego dziennika. Możemy popatrzeć na to, co zostało ukryte, aby nie budzić niezdrowej sensacji – ostatnie chwile skazanych. Myślę, że czytanie osobistych zapisków kata, będzie niezwykle ciekawe, szczególnie dla osób zainteresowanych tematem.
Jest to czwarta książka z katowskiej serii od wydawnictwa Aktywa, którą przeczytałam. Co jest fascynujące to, że każda z nich mnie na swój sposób zaskakuje osobowością bohatera, ale łączy je jedno – podkreślenie, że kat to człowiek wykonujący swój zawód, to profesjonalista, któremu daleko do stereotypowego osiłka z toporem.
Zostawiam LINK, pod którym znajdziecie pozostałe książki z serii.
Zrecenzowałam:
"Ostatni kat. Wspomnienia więziennego kata Tajlandii" Chavoret Jaruboon
Polecam ,,Mędrca kaźni" Tomasza Kowalkiego też o przytaczanej profesji.
OdpowiedzUsuńZapisałam sobie tytuł tej interesującej książki.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ja również zapisałem Joanno tytuł, jednak jeszcze nie wiem, czy sięgnę. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie chcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam takiego tematu w ręce, ciekawa jestem, czy książka by mnie zaciekawiła. Brzmi obiecująco.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie ta książka, ale dobrze, że została solidnie przygotowana. Zainteresowani taką tematyką będą zadowoleni. :)
OdpowiedzUsuńMam podobne zdanie co Ty odnośnie tej metody. Ciach i po sprawie, podczas gdy inne techniki mogą zawieść. Chociaż tępa gilotyna w sumie też ;)
OdpowiedzUsuńA książka zapowiada się naprawdę ciekawie.
Twórca gilotyny i zwolennicy tego sposobu zabijania właśnie podnosili jako główny argument, że jest to najbardziej humanitarny sposób pozbawiania życia. Ja jakoś nie jestem o tym przekonana. Ale książkę chętnie przeczytam. Ciekawa jestem... Jak to jest ... Być katem. Ja nie potrafiłabym takiego zawodu wykonywać.
OdpowiedzUsuńJa pozwoliłam wysnuć taki wniosek w oparciu o relacje katów z innych krajów. To jak wyglądały przygotowania np. do powieszenia człowieka (ile analizy obliczeń, żeby szybko złamać mu kark), a do egzekucji na gilotynie to po prostu przepaść. Jak będziesz miała okazje to polecam książki z tej serii, są na prawdę ciekawe.
UsuńJa i mój mąż bardzo lubimy taką tematykę. Dziękuje za polecenie!
OdpowiedzUsuńAutor rzeczywiście musiał być bardzo nieustępliwy, by doprowadzić napisanie książki do końca. Nie ma co ukrywać, zawód kata to nie jest praca o której chce się opowiadać.
OdpowiedzUsuńNie przesadzaj z tym humanitaryzmem, zacięcia mechanizmu zdarzają się równie często jak przy innych tego typu działaniach, bywały przypadki że trzeba było trzy razy wciągać ostrze na górę aby dobić nieszczęśnika.
OdpowiedzUsuńNa pewno jest też potworną torturą, dźwięk opadającego ostrza, trwa to dwie sekundy, ale dla skazanego musiało to trwać wieczność.
Nie żebym się rozczulał, po prostu nie nazwał bym tej metody "bardziej humanitarną"
A swoją drogą znasz świetny spektakl "porachunki z katem"?
Pewnie o różnych metodach odbierania życia w ramach kary śmierci i w ogóle samej procedurze można dyskutować długo. Chociażbym czy oczekiwanie na wyrok nie jest torturą, czy korytarz nie jest za długo itd.
UsuńA co do tego co napisałam o rzekomym humanitaryzmie. Porównując relacje innych katów, z innych książek z tej serii odniosłam wrażenie, że proces przygotowawczy jest prostszy i mniejsze jest ryzyko popełnienia błędu. Być może jest to kwestia bardziej przekonującego narratora, ale mnie przekonał :D np. kiedy czytałam o wieszaniu nie mogłam pozbyć się wrażenie, że zaraz cos pójdzie nie tak, że kat coś źle oszacował. Tu nie miałam takich obaw
Wspomnianego spektaklu nie znam. Wgooglowałam i odsyła mnie do teatru w Tarnowie, trochę za dużo kilometrów ;)