„Głodne dusze włóczą się po życiu bez celu. Czasem wydaje im się, że nie mogą otworzyć tych albo innych drzwi, boją się zmian, a miliony krwinek niechętnie wykonują zlecone przez ich odrętwiały mózg polecenia. Ich wargi się poruszają, język coś rezonuje, wyślizguje jakieś słowa, które nie mają żadnego znaczenia. Gdzieniegdzie zostawiają okruchy siebie i rozpaczliwie szukają wyciągniętych ramion. Głodne dusze, nieudolne i niezdolne do zmiany, w ciszy krzyczą i tylko liście na wietrze są żywsze od nich.”1
Niektórzy ludzie żyją jak zombie. Wieloletnia rutyna pozwala im przetrwać kolejne dni. Wydaje im się, że wszystko jest w porządku, ale tak na prawdę są nieszczęśliwi, wypaleni, brak mi energii, pomysłu jak sprawić, żeby szczęście zawitało w ich progi.
Fabuła
Undredal to maleńka norweska miejscowość. Życie mieszkańców toczy się spokojnie. Zajmują się głównie hodowlą kóz i produkcją sera. Tą pozorną sielankę zakłóca brutalne morderstwo młodej dziewczyny, podobne do zbrodni sprzed 40 lat. Jakie sekrety Undredal odkryją policjanci? Czy głodne dusze dadzą radę nasycić swój wilczy apetyt? A może same staną się swoimi ofiarami?
Kryminał, który namieszał mi w głowie
„Miasteczko głodnych dusz” wydaje się bardzo rozlazłe tematycznie jak na standardy kryminału. W toku śledztwa pojawiają się kolejni podejrzani. Autor skrzętnie buduje historię każdego z nich oraz ich relacji z zamordowaną dziewczyną. Śledztwo często zmienia kierunek, co sprawia, że powieść jest dynamiczna, ale miałam poczucie, że o winie kolejnych osób przesądzają słabe dowody. Trochę jakby policjanci za wszelka cenę chcieli znaleźć winnego i zakończyć sprawę.
Dużo uwagi autor poświęcił bohaterom. Można dyskutować, kto tu jest ważniejszy morderstwo, czy powiązane z nim postacie, zarówno podejrzani jak i i śledczy. Chyba dlatego ten kryminał był dla mnie taki dziwny. Bardzo długo nie rozumiałam po co Thor Larsen pisze o niektórych rzeczach, dlaczego konstrukcja tej książki jest taka rozbiegana. Czy zrozumiałam? Tak. „Miasteczko głodnych dusz” może poszczycić się doskonałym finałem – zaskakującym, spinającym powieściowe wydarzenia, a także dającym do myślenia (patrz cytat na wstępie). Jestem nim tak usatysfakcjonowana, że wybaczam to co wcześniej uważałam za niedoróbki fabularne.
Redakcja
Nie wybaczam natomiast wpadek redakcyjnych. Jest np. epizod kiedy bohaterka po raz drugi słyszy pewne fakty i jest nimi kompletnie zaskoczona. Jakby ktoś zapomniał, że zostały już ujawnione. Innym przykładem jest strona 310 gdzie 7 razy pada określenie „narzutka”. Od nadmiaru głowa boli, a nawet w głowie się kręci. Świerzbiły mnie ręce, żeby zakleić kilka „narzutek” i zastąpić je jakimiś synonimami.
Podsumowanie
Bardzo lubię porównywać fabułę książki do różnych przedmiotów, czynności itp. „Miasteczko głodnych dusz” kojarzy mi się z grą na flipperze. Śledztwo jest bardzo dynamiczne, okraszone wieloma zwrotami akcji. Miałam wrażenie, że policjanci odbijają się od kolejnych zeznań i dowodów trafiając w następnych podejrzanych i próbując wycelować w upragniony bonus. Czy w końcu w niego trafią? Tak, i to w jaki.
Jeżeli ktoś czytał kilka moich recenzji kryminałów, wie, że lubię jak są konkretne, skupione na sprawie, bez zbędnych wątków. Moja opinia o powieści Thora Larsena zachowywała się podobnie jak piłeczka we wspomnianym wcześniej flipperze – raz ocierała się o maksimum punktów, a innym razem spadała do otworu na dole planszy. Aż przyszedł finał i trafiłam w bonus. I to w jaki.
1 Thor Larsen, „Miasteczko głodnych dusz”, Studio wydawnicze Milion, b.m. 2020, s. 275.
Raczej sobie odpuszczę, chociaż - niegdyś, w latach 2012 - 2014 zaczytywałem się w skandynawskich kryminałach. Na blogu Imperium Lektur 1. Pozdrawiam weekendowo, przed zakupami :) I Relaksem :)
OdpowiedzUsuńKochana narobiłaś mi ochoty na lekturę tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńi właśnie takie książki bardzo lubię :D
OdpowiedzUsuńNajwidoczniej autor sam troszkę się zgubił w swojej fabule. Tytuł "Miasteczko głodnych dusz" przyciąga i zachęca do zajrzenia w środek historii. Bardzo mnie zaintrygowało, co wydarzyło się w finale. Koniecznie musze się zapoznać z tą pozycją.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Wydaje się niesamowicie ciekawa :) Szkoda, że nie wiedziałam o tej ksiażce kilka dni wcześniej to kupiłabym dziadkowi na dzień dziadka bo on uwielbia takie ksiażki :)
OdpowiedzUsuńChyba najbardziej mnie zachęca właśnie ten cytat, który umieściłaś na początku. Lubię ksiazki dające do myślenia. Sam motyw śledztwa, nie wiem, muszę się przekonać :)
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł brzmi intrygująco i ciekawie:)
OdpowiedzUsuńMoże w przyszłości przeczytam ❤
OdpowiedzUsuńTeraz żałuję, że się na tą książkę nie zdecydowałam :) Swoją drogą... to ponoć polska autorka pisze ;) pod pseudonimem :)
OdpowiedzUsuńTak, masz rację. Udało jej się jednak zachować skandynawski klimat, więc postanowiłam nie roztrząsać tej kwestii.
UsuńKsiążka bardzo kusi. Zapisuje sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł na tyle mnie zaintrygował, że chcę przeczytać tę książkę. Mam nadzieję, że prędzej czy później znajdę ją w swojej bibliotece.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja. cóż, muszę przyznać że książka naprawdę kusi. Nie znam pióra autora, więc chętnie poznam je bliżej :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Sam tytuł już mnie zaciekawił
OdpowiedzUsuńJa chyba nie miałabym cierpliwości do tak nierównej książki, nawet jeśli finał wynagradza cierpienia podczas lektury.
OdpowiedzUsuńLubie takie książki.
OdpowiedzUsuńPrzekonują mnie te zwroty akcji, lubię jak sporo się dzieje w książkach. Myślę, że dam jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak u Sandy Sana, bardzo zainteresował mnie ten cytat. Piękny język. Wpadki redakcyjne mnie mierzą, ale chyba z czasem (z wiekiem?), a na pewno z częstotliwością zaczynam przymykać na nie oczy. Są tak cholernie powszechne, że osiwiałabym z frustracji, gdybym nie zaczęła zlewać.
OdpowiedzUsuńOgółem mocno strzygę uszami. Chciałabym przeczytać.
Ciekawy tytuł :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą książką. Zapiszę sobie tytuł na przyszłość. :)
OdpowiedzUsuńInteresting title and story sounds intriguing. I'm with you on repeated words though.
OdpowiedzUsuń