Cała prawda o miłości - Clare Pooley
Jak sądzicie, czy autentyczność jest przereklamowana? Jest to ostatnio modny temat, w kontekście mediów społecznościowych. Gwiazdy, celebryci, influencerzy prześcigają się w publikowaniu zdjęć pokazujących ich prawdziwe oblicze, bez make up'u, w dresie, czy z dzieckiem pod pachą. Ile jest w nich szczerości, a ile stylizacji? Nie chcemy opowiadać o swoich wadach czy codziennych zmartwieniach. Lubimy być postrzegani jako idealni.
Fabuła
Wszystko zaczyna się od zielonego zeszytu podpisanego Projekt Autentyczność. Samotny malarz, Julian, podrzuca go w ulubionej kawiarni. Opisuje w nim swoje życie i zachęca kolejną osobę do zwierzeń. Zeszyt wędruje z rąk do rąk splatając losy, nie mających pojęcia o swoim istnieniu, ludzi. Rodzą się przyjaźnie, zaczyna kiełkować miłość. Szczerość zaczyna odmieniać życie uczestników projektu.
Czytając powieść Cała prawda o miłości nie mogłam pozbyć się skojarzenia z filmem To właśnie miłość. I nie chodzi tu o treść, a o atmosferę i sposób wyrazu.
W obu przypadkach jest to kilka historii, chociaż w książce są ze sobą mocniej związane niż w filmie. Każdy z bohaterów reprezentuje jakiś problem. Czytelnik może identyfikować się z nim w całości lub tylko z pojedynczymi cechami. Nie będę przedstawiać postaci wykreowanych przez Clare Pooley. Nacieszcie się sami ich poznawaniem. Wydaje mi się natomiast, że są na tyle różnorodne, że każdy znajdzie w nich cząstkę siebie.
Akcja powieści dzieje się w deszczowym Londynie, a jednak atmosfera jest słoneczna. Clare Pooley nie boi się pisać o smutkach, nie boi się wprowadzać przewrotów w akcji, przez które wszystko się wali, jednak cały czas miałam poczucie, że to musi się dobrze skończyć, że morał powieści musi być pokrzepiający.
Tytuł
Chciałabym zapytać się was, czy podoba wam się tytuł Cała prawda o miłości. Dla mnie, początkowo, był neutralny. Nic specjalnego, ale też nie brzydki. Coś mnie podkusiło i zerknęłam na tytuł oryginalny – The Authenticity Project – i krew mnie zalała. Co kogoś podkusiło, żeby z bardzo fajnego, chwytliwego tytułu zrobić taki banał (i jeszcze napisać go na okładce, tak nieczytelną czcionką, jakby się go wstydził)? Być może przesadzam, ale bardzo mocno wzburzył mnie ten zabieg. Dlatego chciałabym poznać waszą opinię.
Podsumowanie
Cała prawda o miłości to powieść o ludziach. Jej mocną stroną jest cały wachlarz postaci, dzięki czemu czytelnik może zobaczyć tam siebie i swoje zmartwienia. Jest to książka, którą, ze spokojnym sumieniem, mogę polecić fanom spokojnych obyczajówek. Jak to powiedziała kiedyś moja mama, ona czyta po to, żeby się odstresować, a nie zmagać się z wymyślonymi tragediami. Cała prawda o miłości ma w sobie sporo ciepełka, dzięki czemu, w jej towarzystwie, jest to możliwe
Czytałem - słyszałem wiele o tej książce. Tytuł zapisuję . Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńOstatnio też czytałam książkę, której polski tytuł nie miał nic wspólnego z oryginałem. Zmienili na mylący, ale bardziej chwytliwy. Na ten moment nie mam w planach sięgać po tę książkę. Nawet nie widziałam filmu, o którym wspominasz.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jeżeli tytuł jest bardziej chwytliwy, to jeszcze mogę zrozumieć taki zabieg. Chociaż nie powinien byc mylacy, w teorii
UsuńLubię takie powieści obyczajowe. Czuję, że to moje klimaty.
OdpowiedzUsuńSerio? Dlaczego taki tytuł?! Toż to śmieszne! Mnie tytuł polski odrzucił, bo jak wiesz, książki o "miłości" nie leżą w moim kręgu zainteresowań....
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że oburzyła Cię zmiana tytułu. No kurcze rozumiem taki zabieg kiedy oryginalny tytuł trudno przetłumaczyć i po polsku słabo brzmi a wydawca ma dobry pomysł. Tutaj faktycznie coś oryginalne zmieniono na czysty banał wrr.
OdpowiedzUsuńSam pomysł projektu mi się podoba, aż sama mam ochotę podrzucić gdzieś taki zeszyt. Ciekawe ile osób by się wciągnęło :D a książkę chętnie bym przeczytała :)
Ty jesteś taka pozytywna wariatka, ze taki eksperyment mógłby sie udać 😅
UsuńDawno nie czytałam dobrej, spokojnej obyczajówki, będę miała tą książkę na uwadze :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta książka 😊 a tytuł faktycznie - lepszy w oryginale
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com
Skoro porównujesz do "To właśnie miłość" to zdecydowanie muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńGdy spojrzałam na okładkę i tytuł, pomyślałam, że to nic dla mnie, ale po przeczytaniu recenzji nie wykluczam że kiedyś sięgnę
OdpowiedzUsuńEch...te spolszczone tytuły... Kiedy przeczytałam ten polski tytuł stwierdziłam, że to będzie jakaś cukierkowa historia. Ale już jej oryginalna wersja sugeruje coś zupełnie innego... tak, sprawdzę, czy książka jest na legimi:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
edit: jest:D
UsuńTakie spokojne i przyjemne obyczajówki też lubię, więc z chęcią przeczytam tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńtaka pocieszna książka na jesienne wieczory:)
OdpowiedzUsuńŚliczna okładka. Naprawdę zachwycająca. :)
OdpowiedzUsuńCiekawy tytuł :)
OdpowiedzUsuńBędę pamiętała o tej książce. 😊
OdpowiedzUsuńLubię powieści spokojne, kojące jak Twoja Mama.
OdpowiedzUsuńCiekawe, że można znaleźć w tej książce część siebie.
Pozdrawiam :)
udanego czytelniczo dnia:)
OdpowiedzUsuńPolski tytuł jest dość ...banalny. A książka wydaje się niebanalna i ciekawa :)
OdpowiedzUsuńTytuł zmieniono, bo chyba uznano, że więcej osób da się skusić na hasło z miłością. Fakt, rodzima wersja tytułu trąci banałem, ale właśnie kojarzy się ze współczesnymi, romantycznymi obyczajówkami, które cieszą się sporą popularnością.
OdpowiedzUsuńMyślę, że by mi się spodobała. Czasami potrzebuję odskoczni od kryminałów i thrillerów :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa fabuła. Muszę przyjrzeć się tej książce bliżej. Myślę, że pomoże mi się zatrzymać i skłoni do ciekawych refleksji. Czy autentyczność jest przereklamowana? Nie sądzę. Myślę, że powoli znów zaczyna być dostrzegana i doceniana, bo ludziom brzydnie już sztuczność. A autentyczność według mnie... Zawsze jest w cenie.
OdpowiedzUsuńNiby nie mój gatunek, ale jakoś dziwnie mnie ta książka pociąga po tym, co napisałaś. A co do tłumaczeń to ja już dawno uznałam, że polska myśl tłumaczeniowa to stan umysłu i wszystkich tłumaczy powinno się wysłać na jakieś szkolenia czy coś, bo wpadają na pomysły najgłupsze z możliwych...
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie tematyki. Mam nadzieje szybko i bez większych problemów przeczytać!
OdpowiedzUsuń