Sztuka morderstwa - Michael White
Sztuka przybiera różne formy. Od
pięknych, które zapierają nam dech w piersiach, po odrażające
lub dziwne. Pomału przestają dziwić nas dzieła typu
kupa w słoiku. Wywołują
śmiech lub niesmak, ale na dłuższą metę są to ekspozycje
niegroźne. Jak daleko ma prawo posunąć się artysta w wyrażaniu
siebie? Czy tortury lub morderstwo mogą być usprawiedliwieniem dla
sztuki?
Fabuła
Londyn.
Sprzątaczka znajduje trupa
w galerii sztuki. Morderstwo jest nietypowe bo przypomina raczej
ekspozycję, a nie tradycyjne miejsce zbrodni. Śledczy szybko
kojarzą to co widzą z obrazem jednego z surrealistów Rene
Magritte'a. Dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu w skomponowanie
morderstwa?
Czy chodzi o zemstę, czy o jakieś wyższe cele? Śladami mordercy
rusza inspektor z iście arturiańskim
nazwiskiem,
Jack Pendragon.
Motyw tzw. artysty zbrodni jest widowiskowy i chętnie wykorzystywany przez autorów kryminałów. Jak uporał się z nim Michael White?
Powiedziałbym,
że przyzwoicie. Książkę czyta się szybko. Śledztwo sprawnie
posuwa się do przodu, a i morderca dba o to, żeby akcja nie
straciła tempa. Zbrodnie są świetnie opisane. Kiedy sprawdzałam w
Internecie obrazy, do których nawiązano, to były dokładnie takie
jak je sobie wyobrażałam podczas czytania. Przyznam, że podkręcało
to
makabryczność tych scen.
Akcja powieści toczy się w czasach współczesnych, ale autor przeplata ją historią z przeszłości, a dokładnie 2 połowy XIX w. Historią godną legendy Kuby Rozpruwacza.
Uwielbiam, kiedy zbrodnia kryje
jakiś sekret z przeszłości, ale też zwracam uwagę, czy wszystko
jest płynnie powiązane. Jeżeli chodzi o Sztukę
morderstwa mam
pewien dylemat. Czułam się tak jakbym czytała dwie różne książki
i nie chodzi mi tu o to jak te historie się wiążą, bo wiadomo, że
w kryminałach wszystko okazuje się na koniec, ale o to jak są
napisane. Nie czułam tego, że oba wątki mogą mieć wspólny
mianownik. Czytając jeden z nich zapominałam o drugim, a kiedy
kończył się rozdział, czułam dezorientację widząc inne miejsce
i bohaterów. Być może to kwestia narracji, bo linia współczesna
prowadzona jest trzecioosobowo, a ta z przeszłości pierwszoosobowo
(w formie listów), albo faktycznie sposób, w jaki autor je połączył
jest zbyt słaby.
A teraz pytanie do was. Ilu z was kojarzy kim był Rene Magritte i zna jego obrazy?
Ja
nie znałam i nie uważam tego za powód do wstydu. Nie posądzam
nikogo o niewiedzę, ale przypuszczam, że większość z nas ma
podstawową wiedzę z zakresu malarstwa. Jak się okazało londyńscy
śledczy z książki Michaela White'a są niezłymi ekspertami w tej
dziedzinie. Bez wahania, bez narad, bez poszukiwań w jakichkolwiek
źródłach, krótko mówiąc w
mgnieniu oka,
domyślają się co to za obraz (tytuł, autor, a nawet ciekawostki z
życia malarzy).
Podsumowanie
Sztuka
morderstwa to
książka aż albo po prostu ok.
Michael White miał dobry pomysł i poprawnie go zrealizował.
Powstał z tego taki urlopowy
kryminał.
Może niczym się nie wyróżnia, ale dobrze się go czyta.
Wydaje mi się, że to całkiem przyjemna książka, zainteresowała mnie fabuła 😊
OdpowiedzUsuńBędę pamiętała o tej książce na przyszłość. 😊
OdpowiedzUsuńJa z zakresu malarstwa jestem kompletnym laikiem. Ale lubię takie urlopowe kryminały.
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś inną powieść tego autora, ale już dawno. Pamiętam jednak, że sprawdziła się w ramach rozrywki i mnie wciągnęła. Tak więc "Sztuka morderstwa" również mogłaby być dla mnie interesującą lekturą. :)
OdpowiedzUsuńTytuł zapisuję. Mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńJa z przerażeniem patrzę na niektóre "wybryki" współczesnej sztuki. Bo słowo "dzieła" jakoś mi względem nich nie potrafią przejść przez gardło. I "kupa w słoiku" przez Ciebie Asiu przytoczona, to wobec wielu z nich jeszcze "pikuś". :)
OdpowiedzUsuńCo do Twojego wrażenia, że czytasz dwie różne książki... Też tak miewam bardzo często, kiedy czytam powieści z dwutorowo prowadzoną narracją, czy dwiema płaszczyznami czasowymi właśnie. Często wtedy mam wrażenie, że jedna część została poprowadzona lepiej, a druga zaniedbana... Dlatego nie bardzo lubię tego typu książki.
Margitte'a kojarzę, ale jedynie z nazwiska.
Ja tez nie wiem kim był Rene Magritte :D książka wydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto mieć jeden dobry kryminał na swojej półce, a ten taki właśnie się wydaje :-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie pozycja w moich klimatach, jeśli Tobie przypadła do gustu z serca polecam Ci powieść Klara i półmrok- Somozy- jestem pewna ,że si nie zawiedziesz.
OdpowiedzUsuńOczywiśćie,że wiem kim był Rene Magritte - uwielbiam jego obraz Kochankowie ( chyba najbardziej znanay) i powielany przez wiele osób na różne sposoby :-)
Raczej podziękjue
OdpowiedzUsuńW sam na tę porę roku :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się taki pomysł na książkę:D
OdpowiedzUsuń