Mountolive - Lawrence Durrell [Kwartet aleksandryjski T.3]
Kwartet aleksandryjski to
ciekawy eksperyment literacki. Cztery powieści opowiadające tę
sama historię z różnych punktów widzenia. Nie musiałam się
zastanawiać czy chcę być jego częścią. Trochę bez
pomyślunku zaczęłam od jego
trzeciej odsłony, czyli powieści Montolive,
mówią, że to nie za dobrze, ale nie żałuję, bo podobno sam
autor uważał Mountoliv'a za spoiwo całego cyklu.
Fabuła
David
Mountolive przybywa do Egiptu do posiadłości Hosnanich. Obserwujemy
jego młodość, towarzyszymy mu jak dojrzewa. Śledzimy jego romans
z Leilą, matką Nassima i Naruza oraz początki kariery
dyplomatycznej.
Otrzymujemy
opowieść pełną miłości, ale też polityki, kultury i opisu
relacji społecznych na Bliskim Wschodzie.
Coś czuję, że większość z was stwierdzi, że Mountolive to powieść nie dla nich i pewnie będziecie mieli rację. Kiedy o niej myślę przychodzą mi do głowy określenia, które zazwyczaj wymienia się jako wady książki. Przegadana, długie opisy, balansowanie na osi czasu. Tylko w przypadku Mountolive to wszystko wpływa na jej piękno.
Lawrence
Durrell, niczym malarz, tworzy wspaniałe opisy. Słyszymy plusk ryb,
czujemy słońce na buzi, a nasze włosy rozwiewa ciepły wiatr. Jest
w tym coś nie z tej ziemi. Zawsze wydawało mi się, że nie lubię
czytać opisów, ale w tym przypadku nie wyobrażam sobie, żeby
któregokolwiek z nich zabrakło.
Autor
ma w sobie dużo z gawędziarza. Płynnie płynie przez różne
wątki. Balansuje między przeszłością a teraźniejszością. W
tym punkcie skojarzył mi się z, bardziej popularną w Polsce,
Isabel Allende. Nie jest to ten sam rodzaj pisania, ale podobnie jak
ona bardzo sprytnie wiruje między głównym wątkiem, a rożnymi
dygresjami. Chociaż w przypadku Mountolive
nawet dygresje wydają się istotne. Od niezobowiązującego dialogu,
przechodzi do szerszego opisania jednego z bohaterów, żeby nagle
cofnąć się w przeszłość innego z nich, a potem omówić
zagadnie społeczne. Brzmi okropnie zagmatwane, ale narracja
prowadzona jest w taki sposób, że rytm powieści wydaje się
naturalny. Nie potrzebujemy nagłówków, wyjaśnień itp.
Krótko mówiąc Lawrence Durrell
prezentuje nam najwyższych lotów warsztat pisarski. Tworzy
opowieść, która nie jest podana na dłoni. Subtelne zwroty,
plastyczne opisy maja wprowadzić czytelnika do świątyni słowa.
Słowa, które ma wyciszyć, uspokoić i cieszyć.
Podsumowanie
Mountolive to
książka, od której się nie wymaga. To ona wymaga od nas. Pełnego
skupienia i oddania. Nie nadaje się do czytania w tramwaju, czy przy
porannej owsiance. Wymaga spokoju i skupienia. Wyłącznie telefon i
TV, zróbcie sobie dobrą herbatę i napawajcie się jej pięknem.
Rzeczywiście ciekawy pomysł, na napisanie książek. Może ja również się na nie skuszę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ja jednak raczej nie skuszę się na tę książkę. Boję się właśnie, że w ogóle mi nie podejdzie. :(
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłabym przeczytać jedną z powieści, ale na pewno nie wszystkie cztery. Nienawidzę opowiadania tej samej historii z kilku perspektyw. Strasznie mnie to nudzi.
OdpowiedzUsuńBiblioteka Feniksa
Ja chyba raczej nie zaryzykuję lektury, bo zdecydowanie nie czuję tego klimatu.
OdpowiedzUsuńNiestety to nie mój klimat :)
OdpowiedzUsuńIt´s seems so interesting
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy opis :):) Ja nie umiem czytać w tramwaju, zawsze muszę w skupieniu i w ciszy. Raz miałam ksiązkę, która miała ze sobą playlistę i było napisane co kiedy odsłuchać i było to ciekawe rozwiązanie, ale tak to też nie słucham przy muzyce :D .
OdpowiedzUsuńTa sama historia z kilku różnych perspektyw, to ciekawy eksperyment - rzeczywiście. Spotkałam się już z czymś podobnym, ale wszystkie perspektywy były jednak zebrane w jednej książce, a nie wydane jako oddzielne tomy...
OdpowiedzUsuńseems good !!
OdpowiedzUsuńNew post on My Blog | Instagram | Bloglovin
Lubię książki z opisami. Przecież to ogromny walor powieści.
OdpowiedzUsuńTakie długie opisy to nie zawsze mi podchodzą...
OdpowiedzUsuńTaka krótka recenzja a zachęciła mnie bardziej niż jakakolwiek inna :)
OdpowiedzUsuńznany choć mało popularny sposób opowiadania historii - klasykiem Rashomon Kurosawy (tak wiem że to film)
OdpowiedzUsuń