Jak zostałam peruwiańską żoną - Mia Słowik
Jakim typem podróżnika jesteście?
Pakujecie plecak i ruszacie przed siebie, czy wolicie wszystko
zaplanować, a może zwiedzacie świat z bezpiecznej perspektywy
domowego fotela, jak to się mówi palcem po mapie. Ja
jestem podróżnikiem numer dwa. Lubię komfort i wygodę. Przed
wyjazdem dbam o to, aby pokój był zarezerwowany i wycieczki, z
przewodnikiem, wybrane. Mia Słowik, autorka książki Jak
zostałem peruwiańską żoną zaimponowała
mi swoją odwagą. Kupiła bilet i poleciała na odległy kontynent,
do Ameryki Południowej.
Fabuła
Mia
próbuje zmierzyć się ze swoimi kompleksami. Za radą ezoterycznej
terapeutki wyrusza w podróż w nieznane. Ląduje w Kolumbii, aby bez
żadnego planu, wędrować po południowoamerykańskim kontynencie.
Zderza się tam z patriarchalną latynoską kulturą, ale również z
niezwykłą otwartością i chęcią pomocy żyjących tam ludzi. Mia
podróżuje, pracuje, zwiedza, poznaje nowych ludzi i …. szuka.
Szuka drogi w głąb siebie i sposobu na rozwiązanie swoich
problemów.
W księgarniach internetowych (przejrzanych wyrywkowo) Jak zostałam peruwiańską żoną znalazłam w dziale literatura podróżnicza. I tu jest pies pogrzebany, że ta książka tylko w połowie traktuje o podróży, a może i w mniejszej części.
Główny
temat to walka autorki z kompleksami. Na jej przykładzie bardzo
wyraźnie widać, jak destrukcyjne bywa przyklejanie łatek
w dzieciństwie. Mia dostała
łatki wariatki, beztalencia, nieudacznika. Spowodowały, że
dziewczyna łatwo się poddaje, nie widzi swoich atutów, albo widzi
je w samych negatywnych cechach, nie wierzy w sukces swoich
przedsięwzięć. Szuka pomocy (i bardzo dobrze), ukojenie znajduje w
jodze i medytacji, kolejnym krokiem jest zwrócenie się do
ezoterycznych doradców. Mirella, która zdobyła jej zaufanie, radzi
jej wybrać się w podróż. W taki sposób Mia trafia do Ameryki
Południowej.
Początek
książki to rasowa literatura podróżnicza. Mia wędruje od kraju
do kraju. Opisuje co widziała, jakich ludzi poznała, jak radzi
sobie w innej kulturze. Podróż niebezpieczna i szalona, ja na pewno
nie zdecydowałabym się na taką wyprawę, ale ona to zrobiła i ma
na swoim koncie niesamowite doświadczenie. Na swojej drodze spotkała
wielu przyjaznych ludzi, ale też znalazła się w niebezpiecznych
sytuacjach np. gdy spotkała kolumbijskich bojowników zwanych
paramilitares. Mia
bardzo mocno zawierzyła w ludzką życzliwość, niektóre z jej
decyzji mogą wydawać się głupie i naiwne, ale ktoś/coś musiało
nad nią czuwać, bo w tym całym szaleństwie nie stała się jej
żadna krzywda.
Ton
książki zmienia się kiedy Mia poznaje swojego mężczyznę. Z
książki podróżniczej przekształca się ona w książkę o
damsko-męskich relacjach. Relacjach bardzo skomplikowanych, bo
charaktery i zachowanie partnerów są determinowane przez dwie,
bardzo różne kultury. Ten związek to seria wielu przepychanek i
prób wzajemnego dotarcia się. Związek bardzo trudny, dla obu
stron. Czy ma szansę na happy end?
Na
jednym z książkowych portali zerknęłam na pierwsze opinie o książce i spotkałam się z określeniami, że jest ona lekka i zabawna. Ja chyba czytałam inną książkę. Historia Mii bardzo mnie
wciągnęła, ale podczas czytania nie uśmiechnęłam się ani razu.
Powiem wręcz, że ta książka wywołała u mnie tak duży niepokój
i gonitwę myśli, że nie mogłam po niej spać. Być może ktoś,
kogo ta książka rozbawiła tu trafi i wyjaśni mi dlaczego. Co jest
takiego śmiesznego w historii dziewczyny, która boryka się z
poważnymi problemami z samooceną. Ja wręcz miałam ochotę
odnaleźć ją na Facebooku, napisać do niej i zapytać się jak się
czuje. Jeszcze raz podkreślę, że książkę czytało się
świetnie, ale czułam się trochę jak wredna sąsiadka, która
zbiera na osiedlu plotki i to uczucie nie było dobre. Zastanawiam
się dlaczego Mia Słowik zdecydowała się opublikować tę
historię. Czy to jedna z tych publikacji, które są formą terapii?
Podróż
do krajów Ameryki Południowej została zaaranżowana za radą
ezoterycznej doradczyni. Dla autorki kwestie duchowe są bardzo ważne
i dużo o nich pisze. W trakcie czytania książki myślałam, że w
mojej recenzji poleje się krytyka w tym temacie. I nie chodzi mi o
samo korzystanie z takich usług. Jeżeli coś pomaga i nikomu po
drodze nie dzieje się krzywda, to nie mam nic przeciwko. Bardziej
przerażało mnie ślepe zawierzenie Mii swoim doradczyniom. Bardzo
dziwnie wyglądało, kiedy czytałam, że nie odwiedzi szamana, bo
nikt nie będzie jej mówił, co ma robić, a za kilka stron dzwoniła
do Mirelli zapytać, czy powinna związać się z panem A czy B.
Krytyka jednak się nie poleje, a wręcz powiem, że autorka mi
zaimponowała. W epilogu bardzo mądrze pisze o tym dlaczego zwróciła
się do takich osób i co sądzi o jakości i sposobie dawania przez
nich rad. Dla mnie był to najlepszy i najważniejszy fragment
książki, a może po prostu dobrze napisany morał.
Podsumowanie
Emocji i przemyśleń
dużo, ale przychodzi czas podsumowania i oceny. Kiedy sięgałam po
książkę Jak zostałam peruwiańską żoną spodziewałam
się literatury podróżniczej z akcentem na kwestie obyczajowe –
pani pojechała do Peru, trochę pozwiedzała i poznała pana.
Dostałam fascynującą, ale gorzką historię. Historię, która
wciąga i którą czyta się bardzo dobrze, ale przy tym wywołuje
przewracanie oczami i natłok myśli. Jako materiał do czytania
oceniam ją wysoko. Wciągnęła mnie – pochłonęłam ją w dwa
wieczory, co przy pracy na etacie i małym dziecku jest niezłym
wyczynem. Nie wiem, czy powinna zostać wydana, czy nie jest zbyt
osobista. Autorce życzę szczęścia i spokoju. Mam nadzieję, że
ostatecznie je znalazła.
ja bym miała podobne odczucia... i nie wiem czy chcę ową lekturę przeczytać. Dużo emocji i niepokoju w niej widzę, a sięganie po poradę w sprawach różnego rodzaju do hm osób pokroju wróżek no lol
OdpowiedzUsuńCzytałam już o tej książce. Wstępnie mnie zainteresowała, ale obecnie nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńJeśli zdarzy się okazja przeczytania tej książki, to na pewno z niej skorzystam, ale jakoś specjalnie szukała jej nie będę. 😊
OdpowiedzUsuńI have not read this book yet!
OdpowiedzUsuńsounds good!
Planuję ją przeczytać. Ogolnie to wydawnictwo wydaje bardzo ciekawe i dobre książki.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ostatnio nie mam czasu na czytanie książek innych niż lektury, ale bardzo chętnie dopiszę ją do swojej listy! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Werka
jelonkowa.blogspot.com
To może być naprawdę dobre, zwłaszcza że uwielbiam książki podróżnicze.
OdpowiedzUsuńtylko że tu mało tej podróży;p
UsuńWesołych, chociaż życie zależy od moich decyzji i realizacji marzeń, więc z pewnością dalej będzie super - każdy z nas kontroluje swoje życie, więc (chociaż bezużyteczne) to Wesołych świąt ❤🤦🏼
OdpowiedzUsuńLubię takie książki :)
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Dla mnie nowość ;)
OdpowiedzUsuńTeż nie słyszałam o tej książce. Jakoś bardzo mnie nie kusi, ale nie mówię jej 'nie'. ;)
OdpowiedzUsuńDość oryginalna tematyka :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się ciekawą i wartościową lekturą, która mogłaby mnie zainteresować. Zanotuję więc sobie ten tytuł na przyszłość. Swoją drogą, śliczne te ilustracje na środkowym zdjęciu. :)
OdpowiedzUsuńIntrygujący tytul!
OdpowiedzUsuńJestem podruznikiem nr 3 :)
OdpowiedzUsuńKsiążka brzmi intrygująco, muszę się zastanowić nad nią!
OdpowiedzUsuńWygląda na to że warto przeczytać. Znasz "Izrael oswojony" Eli Sidi? myślę to mogą być z grubsza podobne klimaty.
OdpowiedzUsuńNie znam książki, o której wspominasz. Tytuł zapamiętam, byc moze kiedys przeczytam.
Usuńja zdecydowanie jak Ty jestem tym drugim typem podróżnika. Spontaniczne wyjazdy raczej nie wchodzą w grę, wolę mieć ustalone gdzie będę spać i raczej zwracam uwagę na udogodnienia w pokojach :P zdecydowanie nie odważyłabym się na taką wędrówkę jak autorka książki. To już wolałabym się nie odnaleźć niż wybrać taką szaloną podróż :P
OdpowiedzUsuńksiążka nie do końca mnie przekonuje, ale wiem, że może pomóc osobom, które zmagają się z podobnymi problemami.
zdecydowanie cos dla mnie:)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie, a kiedy jeszcze dodałaś "Nie wiem, czy powinna zostać wydana"...
OdpowiedzUsuń