"Imię róży" Milo Manara, Umberto Eco [powieść graficzna]
„Imię róży”, nie sposób nie kojarzyć tego tytułu. Odizolowane od świata opactwo, w którym Umberto Eco osadził akcję książki hipnotyzuje swoja surowością, ciszą i powagą, a wielowarstwowość powieści zachwyca i wątkiem kryminalnym (w którym książki odgrywają ważną rolę), i filozoficznymi wstawkami, i kontrowersyjnymi duchownymi, i wszystkim innym, co czytelnik w niej dostrzeże. Taka „magia” dobrej literatury. Muszę się wam przyznać, że u mnie zaczęło się od filmu z 1986 roku z Seanem Connery w roli Wilhelma. Potem przyszła kolej na książkę. Każde z tych mediów ma inny wyraz, akcentuje inny aspekt tej historii, ale oba są piękne i odciskają na odbiorcy swoje piętno. Za sprawą włoskiego rysownika, Milo Manary, możemy spojrzeć na „Imię róży” w nowy sposób. Oddaje on w ręce czytelników komiks (czy też ładnej można nazwać to powieścią graficzną), w którym rozrysowuje książkę Umberto Eco w kadrach. Co sądzicie o takim przedstawieniu klasyki literatury?
Powiem wam, że jestem pod wrażeniem tej publikacji. Mogłoby się wydawać, że rysunkowa forma uprości to dzieło. Nic bardziej mylnego. Niewątpliwie ci czytelnicy, których męczą opisy ucieszą się, że dostaną gotowy obraz. Natomiast twórcę tego obrazu należy docenić. Manara wspaniale oddał ducha tej powieści. Właściwie nie kojarzy się ona z kolorem. Szare mury klasztoru, mnisi w burych habitach i zima – czy to da się jakoś ożywić? A może w ogóle nie trzeba? Autor komiksu fantastycznie bawi się i światłem, ale też stylem urozmaicając go chociażby fragmentami stylizowanymi na średniowieczne freski.
Trzeba przyznać, że Manara pozwolił mi na nowo spojrzeć na „Imię róży” i je docenić. Na pewno taka adaptacja jest niezwykle pomysłowa i łączy różne rodzaje czytelników. Na pewno toruje ona drogę do odbiorcy, który trochę bał się powieści Umberto Eco, którego onieśmielała jej legenda. Ale również... Ujmę to tak, ja po komiksy sięgam sporadycznie. Coś mu mnie zaintrygować formą lub tematem, a w przypadku tego, co stworzył Milo Manara ciekawość mnie po prostu zżerała. Takich książek się nie odpuszcza.
[Egzemplarz recenzencki]