"Dobry ojciec" Diane Chamberlain
Travis został ojcem jako nastolatek. Jego niedoszły teść, postanowił odciąć córkę od dziecka, żeby – jak sam stwierdził - nie niszczyć jej życia, a chłopak postanawia sam je wychować. Cztery lata, przy wsparciu swojej matki, udaje mu się łączyć pracę i opiekę nad córką. Ale los nie jest dla nich łaskawy. Tracą wszystko. Jedyną perspektywą, aby utrzymać córkę, jest droga niezgodna z prawem. Propozycja nie do odrzucenia, czy równia pochyła?
W poprzednim akapicie bardzo pobieżnie opisałam fabułę powieści „Dobry ojciec”. Diane Chamberlain wychodzi od trudnej sytuacji Travisa i jego córki, ale nie zapomina o ich matce, Robin, która – i ironio losu – żyje w dobrobycie. Co za bezczelna osoba, mógłby ktoś wykrzyknąć. Jednak autorka rysuje obraz od zawsze mocno kontrolowanej dziewczyny, za którą decydowano w imię jej dobra.
I to właśnie Robin jest w moim odczuciu najciekawszą postacią z tej powieści.. Dziewczyna, która z powodu wady serca zawsze żyła pod kloszem, a próby jej ochrony niemal pozbawiły ją życia. Robin spod opiekuńczych skrzydeł ojca, trafia do kontrolujących ją ramion narzeczonego. Do rodziny mogącej wiele zaoferować, ale też bardzo dbającej o pozory. I to właśnie obcując z nimi Robin przejrzy na oczy. Zmieni się i rozkwitnie.
Travis natomiast jest dla mnie wielkim paradoksem. Postać, która w imię odpowiedzialności zachowuje się ekstremalnie nieracjonalnie. Chociażby to, że upiera się na szukaniu pracy w jednej branży, która swoją drogą, była dla niego przykrą koniecznością, a nie spełnieniem marzeń. Prowadząc Travisa na drogę przestępstwa, autorka nie wyczerpuje innych opcji, a jak przyznaje w finale takowe były.
„Dobry ojciec” to wyjątkowo efekciarska powieść. Właściwie mamy tu 3 dzieci, dzięki którym Chamberlain sprawia, że się wzruszamy. Numer jeden to córka Robin i Travisa, ale jeszcze dwójka makuchów odgrywa wyjątkowo emocjonalne role i to niewątpliwie porusza czytelnika i jest przyczyną sukcesu tej powieści. Nie zaprzeczę też, że jest to książka przesycona miłością, co również urzeka. Do tego wątek sensacyjny, który dodaje wszystkiemu dramaturgii. Co tu dużo mówić Chamberlain niewątpliwie ma opanowane wszystkie sztuczki potrzebne do wyczarowania poruszającej powieści obyczajowej. A czy życiowej? Pozostawiam to do waszej oceny.