"Psychologia wpływu" Brian Tracy

"Psychologia wpływu" Brian Tracy

Rozdzielmy najpierw wpływ od manipulacji. To drugie słowo ma raczej negatywny wydźwięk. Kojarzy się ze snuciem intryg, z czymś nieszczerym. Osoba wpływowa natomiast wydaje nam się charyzmatyczna. I niezależnie od tego czy jest to dobry czy zły wpływ, jest on czymś co przychodzi jej naturalnie. Jest to jakiś wrodzony czar, który czyni ją „gwiazdą”. Napisałam wrodzony, ale może można się go nauczyć? Brian Tracy twierdzi, że tak. W publikacji swojego autorstwa pt. „Psychologia wpływu” wymienia 10 cech – chociaż ja bym lepiej powiedziała obszarów – nad którymi należy pracować, aby być wpływowym. Zobaczmy, co ma do powiedzenia.

Dostajemy w swoje łapki zwięzłą publikację. Na 144 stronach Tracy przedstawia 10 cech, które jego zdaniem są przymiotami ludzi wpływowych. Nie będę wam ich wymienić, bo nie mielibyście, po co sięgnąć po tę książkę. Powiem tylko tyle, że kiedy już przeczytamy spis treści mogą nam się wydawać one dość oczywiste. A raczej każdą z nich łatwo umotywować w kontekście sukcesu. Ktoś zapyta, jaką w takim razie mamy gwarancję, że rady autora nam pomogą. Takiej gwarancji nam nikt nie da, jednak Tracy swoim stylem pisania robi jedną, bardzo ważną rzecz, daje nam motywację do działania. Tu wszystko wydaje się takie proste i oczywiste. Chcieć to móc. I niech to chcieć bezie pierwszym krokiem do pozytywnej zmiany, do uwierzenia w siebie.

Słowo „psychologia” w tytule nadaje publikacji powagi, wiarygodności. Natomiast sama treść ma charakter doradczo-anegdotyczny. Tracy nie odwołuje się do badań. On opowiada. Opowiada o sobie, przy czym nie może powstrzymać się, żeby się nie przechwalać. Zamysł jest taki, że jest on żywym dowodem, na udowodnienie, iż jego rady działają. Brzmi fajnie, ale czy darzymy takich idealnych ludzi, którym wszystko wychodzi sympatią?

On przytacza różne historie okraszone ciekawymi porównaniami. Dobrze się to czyta - nie zaprzeczę – jednak pozostaje mi w głowie pytanie, czy nie zostały one przywołane, a nawet wymyślone na poparcie prezentowanych tez. Szczególne, że są fragmenty, iż autora ponosi. Historia mężczyzny, który pokonał raka, kiedy wybaczył sowim wrogom, jest na to najlepszym przykładem. Sorry panie Tracy, ale szybciej uwierzę w uzdrawiającą moc modlitwy. A przeczcież kieruje pan wywód do ludzi inteligentnych, którzy chcę pracować nad sobą i najpewniej spróbować swoich sił w biznesie.

I tak przechodzimy do pytania, dla kogo o jest ta książka. Tracy to coach i sprzedawca. I jak to sprzedawcy mają, jest mocno nastawiony na osiągnięcie celu. To widać w jego wywodzie, nawet kiedy wychodzi ze sfery zawodowej i wchodzi w sferę prywatną. Można się pokusić o stwierdzenie, że te sfery się przenikają, a ja nie będę temu zaprzeczać. Jednak lawirowanie między nimi jest niewygodne w czytaniu. Pozorna uniwersalność odbiorcy nie sprzyja książce. Ale gdybym miała wskazać kogo, kto najwięcej z niej wyciągnie, wskazałabym raczej odbiorcę biznesowego i to takiego, który jeszcze raczkuje w tym świecie. Człowieka z chęcią i otwartą głową. Dlaczego? Tracy pisze dość ogólnie, a takie ogólniki mogą inspirować. I tak, jak z nie wszystkimi tezami się zgadzam, tak jak niektóre stwierdzenia wydały mi się oczywiste bądź naiwne, tak nie mogę zaprzeczyć, że autor musi być wybornym mówcą, który porywa tłumy i potrafi wpływać na ludzi. Po przeczytaniu „Psychologii wpływu” się chce. Chce się działaś, chce się rozwijać.

[Egzemplarz recenzencki]

"Wielka akcja w Aquaparku" Pascal Prévot

"Wielka akcja w Aquaparku" Pascal Prévot

Jak powszechnie wiadomo ryby żyją w wodzie, a na basenie tej wody niewątpliwe jest sporo. Tylko, czy to dobre miejsce dla ryb? Gucio, zmartwiony tym, jak mało miejsca mają szkolne rybki w akwarium postanowił przenieść je do większego zbiornika. Nie przewidział jednego: Że ryby nie będą się go słuchać. Rozpoczyna się „Wielka akcja w Aquaparku”, podczas której Mały Sherlock i przyjaciele będą musieli znaleźć wszystkie zaginione rybki.

Zadanie nie jest łatwe. Kompleks basenowy jest duży, a rybki malutkie. Drużyna musi wypatrywać oczu za wskazówkami, jak i uważnie nasłuchiwać, czy ktoś może nie widział czegoś nietypowego. Czytelnik jest wsparciem w poszukiwaniach. Razem z bohaterami musi (albo może) wykonać szereg zadań, które pomogą w odnalezieniu uciekinierów.

Akcja w Aquaparku bez zmoczenia gatek? To jest możliwie tylko dzięki książkom. Pascal Prévot przygotował historię wśród basenów, ale nie ryzykujemy poślizgnięcia. Z suchego fotela rozwiązujemy kolejne zagadki. Chociaż może ktoś z was faktycznie znalazł rybkę na basenie? Ciekawe skąd się tam wzięła.

[Egzemplarz recenzencki]


"Pola i Lili. Ucieczka" Olivia Tuffin

"Pola i Lili. Ucieczka" Olivia Tuffin

Czy pamiętacie jeszcze brawurową akcję ratunkową z powieści „Ucieczka”, kiedy Pola próbowała pomóc źle traktowanej klaczy palomino o imieniu Lili? Teraz sytuacja konia się uspokoiła. Znalazł bezpieczną przystań w „Czerwonym Gaju”. Jednak przed bohaterkami jeszcze wiele niespodzianek. Okazuje się, że Lili jest źrebna, co wywołuje ogromną radość u jej właścicieli. A Pola otrzymuje propozycje dołączenia do drużyny jeździeckiej. Chyba wszystko zaczyna się układać. Jednak dziewczynkę niepokoi ochłodzenie relacji z przyjaciółką. Emma dużo czasu poświęca nowej koleżance, Ali, przez co nie ma czasu dla „starej” przyjaciółki.

W drugim tomie przygód Poli i Lili pt. „Sekret” pojawia się element rywalizacji. I na zawodach jeździeckich, i o koleżankę. Z tym pierwszym Pola jakoś sobie radzi, ale z tym drugim już gorzej. „Tata Emmy był snobem. Okropnym, skończonym snobem. A teraz wyglądało na to, że Em też zmienia się w kogoś takiego.”1 Pola mocno zderza się z tym, że jej przyjaciółka jest z innej sfery. Sfery, w której rządzi pieniądz i prestiż. Sfery, której nie rozumie, bo jest szczera, prostolinijna i troskliwa. Ma wrażenie, że Emma coraz mocniej wsiąka w inny świat, do którego Pola nie ma dostępu. Jednak i za tym kryje się osobista tragedia.

„Pola i Lili” to jest przede wszystkim cykl o wielkiej pasji. Pola bezgranicznie kocha konie. Obcowanie z tymi zwierzętami daje jej radość. Potrafi czytać ich mowę ciała, nastroje. Szczególnie jest wyczulona na stan Lili. Ponieważ klacz spodziewa się potomka z radością i obawą czeka na rozwiązanie. Jest gotowa czuwać przy niej dzień i noc.

Sporo wątków wplotła Olivia Tuffin do „Sekretu”. Jest tu wspomniana już rywalizacja, ale również pełen napięcia wątek problemów finansowych rodziny Dan – przyjaciela Poli – bliski młodym ludziom wątek przyjaźni, a także bardzo ciekawy wątek Ali, pełen presji i oczekiwań. Z tego wszystkiego autorka kreśli udaną powieść młodzieżową, która trzyma w napięci od pierwszej do ostatniej strony. Chociaż – z punktu widzenia dorosłego czytelnika – finał wydaje się bardzo uproszczony. Jednak jest to do wybaczenia.

1 Olivia Tuffin, "Sekret", tłum. Ewa Górczyńska, wyd. Wilga, Warszawa 2025, s. 94. 

[Egzemplarz recenzencki]

"Harem" Alex Vastatrix, Waldemar Bednaruk

"Harem" Alex Vastatrix, Waldemar Bednaruk

Nie spodziewałam się tego, co zrobi ze mną ta książka. Zapowiadała się jako frywolne babskie czytadło, ale w toku fabuły miałam coraz większy mętlik w głowie. „Nie walcz z nią”- powiedziała znajoma w odpowiedzi na moje rozterki - „Takie były czasy, tak wyglądał wtedy świat”, ale mnie, mimo racjonalnych argumentów, trudno było się pogodzić z okolicznościami tej książki, a przede wszystkim tym, jak te okoliczności zostały przedstawione. Dziś opowiem o powieści „Harem” autorstwa Alex Vastatrix i Waldemara Bednaruka nawiązującej do prywatnego przybytku rozkoszy Jana „Sobiepana” Zamoyskiego. Projektu, który miał uchronić ordynata przed „francuską chorobą”.

Narracja w powieści prowadzona jest dwutorowo. Jedną z bohaterek jest Józia, dziewczyna, która została sprzedana do haramu, aby ratować głodującą rodzinę. Młoda, nieuświadomiona, wystraszona, ale też podekscytowana. Niejako wyróżniona, bo trafiła z klepiska w puchowe pierzyny. Zamiast pracować w polu ma za zadanie o siebie dbać i dostaje do tego wszelkie środki.

Druga linia fabularna to rzut oka na życie ordynata. Życie frywolne, ociekające przyjemnościami. Autorzy nie omieszkują przedstawić politycznej sytuacji w Europie. Zamoyski jest świadkiem obalenia Karola I Stuarta, niepokojów we Francji, a także wojen na naszym, polskim podwórku. Zamoyski życie traktuje jak zabawę. Kiedy ma chęć zostać bohaterem próbuje mieszać się w politykę lub siada na koń, ale często musi odreagować stres w ramionach dziewczyn. W fragmentach, w których on jest głównym bohaterem pośledzimy drogę do powstania haremu. Dlaczego ten pomysł zakiełkował w głowie ordynata i jak wyglądała jego realizacja.

„Harem” to połączenie literatury kobiecej z historyczną. W początkowych rozdziałach znajdziemy odważne i ładnie napisane sceny erotyczne, co zostaje mocno stonowane w dalszej części książki. Frywolność ustępuje tłu historycznemu, a także Józi i jej komentarzom na temat życia w haremie. Życia przedstawionego, jako dobre, dostatnie, radosne, spokojne. I mnie z takim opisem trudno było się pogodzić. Kiedy dyskutowałam na temat tej powieści ze znajomą, tamta wysnuła mocny argument. Zapytała mnie, jaki los czekałby na Józię w domu. Prędzej czy później przeszłaby na własność jakiegoś sąsiada, urodziłaby mu gromadkę dzieci i musiała pracować ciężko w polu. Gdyby przeżyła, bo na początku tej historii jej rodzina jest w ciężkiej sytuacji i nie ma co jeść. A dzięki opiece Zamoyskiego dziewczyna miała dach nad głową, stół uginający się od jadła, stroje, obronę przed wojskami najeżdżającymi Polskę, a także zarobek.

„Moja dusza jeszcze w dzieciństwie buntowała się przeciwko temu, by jeden człowiek mógł być właścicielem drugiego, jak jakiegoś przedmiotu czy zwierzęcia.”1 To są słowa Józki, wypowiedziane pod koniec książki, ale mi ten sam bunt towarzyszył przez cały czas jej czytania, Bolało mnie własnościowe podejście arystokracji do człowieka. Słowo wolność dotyczyło malutkiej grupy ludzi, a reszta mogła liczyć jedynie na łaskę możnych. Można to skwitować powiedzeniem „takie były czasy”. I patrząc chociażby na Józię, wiem, że w rodzinnym domu nic lepszego by jej nie czekało, jednak ja ciągle walczę. O co? Chyba o nazywanie rzeczy po imieniu. O nie przykrywanie niesprawiedliwości płaszczykiem dobrodziejstwa. Może to z mojej strony głupie, jednak taką mam naturę i przekonania.


1 Alex Vastatrix, Waldemar Bednaruk, „Harem”, wyd. Harde, Warszawa 20219, s. 451-452.

"Projektuję wnętrza" Pałac księżniczek i dom wróżek

"Projektuję wnętrza" Pałac księżniczek i dom wróżek

Dzięki serii „Projektuję wnętrza” moje dzieci fantastycznie bawiły się urządzając apartament i domek na wsi. Tym razem pobawimy się w bajkowych okolicznościach. Urządzimy ociekający przepychem pałac księżniczek i magiczny domek wróżek, żyjących blisko natury. Tu złoto i diamenty, tam motyle i liściowe spódniczki. W jakim otoczeniu ty czujesz się lepiej? A może podejmiesz wyzwanie i jesteś gotowy/a zaprojektować wnętrza, dla różnych „klientek”?

Szczególnie domek wróżek jest wyzwaniem, bo wyposażenie jest nietypowe. Patrząc na zaproponowane sprzęty musimy zastanowić się nad ich zastosowaniem, aby stworzyć jak najbardziej praktyczne wnętrze. W pałacu księżniczek natomiast będziemy pławić się w bogactwie, w aksamitach i falbanach. Mówi się, że każda dziewczyna ma w sobie coś z księżniczki, a taka zabawa jest dobrym pretekstem, żeby uwolnić ten pierwiastek.



Już po raz kolejny proponuję córce książeczki z serii „Projektuje wnętrza”. Dlaczego? Bo ją taka aktywność po prostu cieszy. A ja lubię obserwować, jak ona planuje projekt, jak rozwija się jej kreatywność i zmysł estetyczny. Lubię patrzeć, jaką z energią podejmuje się urządzenia kolejnych wnętrz. Lubię jej zaangażowanie w powierzone zadanie. Po prostu „lubię to”.



[Egzemplarz recenzencki]

"Pułapka na wieży Eiffla" Pascal Prévot

"Pułapka na wieży Eiffla" Pascal Prévot

Mały Sherlock z przyjaciółmi zwiedza wieżę Eiffla. Przypadkowo wpadają na ślad złodziei dziel sztuki. Gucio i Emilka utknęli na trzecim piętrze wieży, a reszta grupy monitoruje sytuacje z restauracji. Wspólnymi siłami próbują zatrzymać rabusiów do przyjazdu policji. Jest też biedny inspektor Lestrade. Biedny, bo jak się okazało windy na wieży się popsuły. Rozpoczyna się szaleńczy i męczący pościg.

Wycieczka, nie wycieczka Sherlock zawsze jest gotowy prowadzić śledztwo. Kiedy zobaczy coś podejrzane zaczyna dedukować i dyskutować z przyjaciółmi. Obserwują, wyciągają wnioski i kombinują, jak ująć złoczyńców. Pamiętają również o zawiadomieniu odpowiednich służb, w końcu tacy złodzieje mogą być nieprzewidywalni.

Czytając „Pułapkę na wieży Eiffla” nie nastawiajcie się na ciekawostki na temat skradzionych eksponatów. Ta książka skupia się na śledztwie. Nie bez powodu została wydana w serii „Czytam i prowadzę śledztwo”. Czytelnik zostaje zaangażowany w akcję. Musi rozwikłać te same dylematy co bohaterowie. Dzięki Bogu oszczędzono nam bieganie po schodach. He he. Natomiast pomożemy Sherlockowi i ekipie znaleźć wejście na trzecie piętro wieży, podliczyć rachunek z restauracji, albo zatrzymać w niej złodziei. Będziemy musieli wykazać się sprytem i inteligencją.

[Egzemplarz recenzencki]

"Pirat Mops. Wyprawa na piracką wyspę" Laura James

"Pirat Mops. Wyprawa na piracką wyspę" Laura James

Mops nie lubi wody, ale ma chyba trochę „pecha” do morskich przygód. W tomie „Kapitan Mops. Przygoda na pełnym morzu” z imprezy nad jeziorem trafił nad morze. Teraz przeżyje piracką przygodę zatytułowaną „Pirat Mops. Wyprawa na piracką wyspę”. Mops, pomimo lęku przed wodą, znowu wykaże się bohaterstwem odszukując insygnia burmistrza Żwirowej Zatoki. Cenny artefakt dla mieszkańców tego miejsca.

Ale od początku. Bo wszystko zaczęło się od wypadku. W trakcie zabawy na plaży, nieuważnie rzucona piłka podbija Mopsowi oko. Przez jakiś czas musi je chronić, a w przepasce wygląda jak rasowy pirat. Potem panna Miranda Zabiera go na festyn w Żwirowej Zatoce, gdzie przestraszona papuga porywa lokalny skarb. Pani burmistrz ogłasza, iż kto go znajdzie zostanie jednodniowym burmistrzem. Mops, panna Miranda i ich przyjaciele bardzo chcą pomóc, ale na nagrodę liczy też grupka miejscowych łobuzów. Kto pierwszy dotrze na niewielka wyspę, na której wylądowała papuga?

Mops, jak zwykle, trochę niechcąc staje się centrum przygody. Z panną Mirandą są nierozłączni, chociaż piesek pewnie wolałby zostać w domu niż brać udział w jej eskapadach. Jednak jego właścicielka lubi się bawić, a i jest zdeterminowana, żeby jej pupil przełamywał lęki. W „Piracie Mopsie” zmierzy się ze zmorą wielu psów, czyli wodą.

Laura James – autorka przygód Mopsa – pisze dynamicznie i z rozmachem. Moje dzieci bardzo lubią ten cykl za dobre tempo. Zero długich wstępów. Bohaterowie wstają ,jedzą śniadanie – bo śniadanie to bardzo ważny posiłek – i ruszają ku kolejnej przygodzie. A ta jest napisana w formie „kontrolowanego zamieszania”. To znaczy dzieje się mnóstwo, sytuacja może zmienić się w każdej chwili, ale autorka świetnie nad tym panuje i z każdą stroną przybliża bohaterów do celu.

Arrrr... Zakrzyknął by zły pirat. Jednak Mops jest dobrym piratem, który mimo czaszki na kapeluszu ma dobre serduszko i – razem ze swoją właścicielką – jest bardzo uczynny. No i nieco wystraszony. Jednak zew przygody wzywa, a jemu trudno się oprzeć.

[Egzemplarz recenzencki]

"Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Kółko hiszpańskiego" Agnieszka Mielech

"Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Kółko hiszpańskiego" Agnieszka Mielech

Idealna książka na rozpoczęcie nowego roku szkolnego? Może „Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Kółko hiszpańskiego”? W tym tomie Emi rozpoczyna naukę w nowej szkole, idzie do pierwszej klasy. Już w pierwszych dniach dziewczyny zauważają, że pani Flamenko, nauczycielka hiszpańskiego, dziwnie się zachowuje. Do tego ze szkolnego zwierzyńca znika Gaduła, papuga i pupilka uczniów. To chyba sprawy do zbadania przez Tajny Klub Superdziewczyn.

Dużo dzieje się w życiu Emi. Nowa szkoła, nowe obowiązki. Dziewczynka łagodnie weszła w pierwszą klasę. Szybko wpadła w wir obowiązków i zaangażowała się w nową sprawę. Agnieszka Mielech pominęła wątek rówieśniczy. To znaczy nie opisuje, jak Emi integruje się z nową grupą. Ona prowadzi śledztwo wspólnie z rok starszą koleżanką, którą już wcześniej znała. Natomiast autorka sporo uwagi poświęca szkolnym aktywnościom. Projekty do wykonania w domu, szkolne przedstawiania, kółka zainteresowań – Emi to taka uczennica, która jest widoczna w życiu szkoły. Odniosłam wrażenie, że ta pierwsza klasa jest wyjątkowo intensywna, ale taka też jest bohaterka tego cyklu. Nie usiedzi w miejscu.

Jest też śledztwo, które prowadzą bohaterki. Śledztwo, które czasami angażuje dziewczyny na 100%, a czasami musi ustąpić innym obowiązkom. Życie ucznia. Śledztwo, które uczy wrażliwości wobec zwierząt. Jak już wspominałam jednym z jego elementów są poszukiwania zaginionej papugi. Czy Gaduł dobrze czuła się w szkole? Czy jest bezpieczna w miejscu, w którym obecnie przebywa? Czy wróci do stęsknionych za nią uczniów? Emi i Tajny Klub Superdziewczyn nie odpuszczą dopóki nie dowiedzą się, co stało się ze szkolną pupilką.

Cykl o Emi lubimy za energię, za zaangażowanie. Mamy tu bohaterki, które lubią dowiadywać się nowych rzeczy. One chętnie biorą udział w różnego rodzaju aktywnościach, a to procentuje i w doświadczeniu, i w wiedzy. One pokazują, że pójście do teatru czy sięgniecie po atlas ptaków też może być ekscytujące. Im chce się działać, a ja mam nadzieję, że zarażą tym czytelników.

[Egzemplarz recenzencki]

"Portugalia. Tam, gdzie zwalnia czas" Krzysztof Gierak, Julita Kucińska

"Portugalia. Tam, gdzie zwalnia czas" Krzysztof Gierak, Julita Kucińska

„Kto choć raz był w Portugalii, temu przeszło przez myśl, by tu zamieszkać. Kraj ten robi imponujące wrażenie. Czy to zasługa mieszkańców, słońca czy klimatu? Nie do końca wiadomo.”1 I ja się pod tym podpisuję. Chyba żaden z urlopowych kierunków, aż tak nie odcisnął się w moim sercu. Portugalia ma to coś, co czaruje turystów i sprawia, że nie chce się stamtąd wyjeżdżać. Każdy kto chce lepiej poznać ten kraj może odkryć jego oblicza razem z Krzysztofem Gierakiem i Julitą Kucińską w książce „Portugalia. Tam, gdzie zwalnia czas”.

To nie jest przewodnik. To nie jest książka podróżnicza. To – można powiedzieć - kompleksowy zbór informacji na temat państwa na krańcu Europy. Informacji posegregowanych tematycznie. Trochę historii, opisów najpopularniejszych miejsc, obyczajów, a także całkiem obszerny rozdział na temat kuchni. Autorzy wyłapali najważniejsze hasła związane z Portugalią i je rozwijają. Fado, żółte tramwaje, koguty, produkcja korka, kawa – z czym jeszcze kojarzy wam się to państwo. Dzięki tej książce te skojarzenia zostaną rozwinięte. Zmienią się z haseł na garść faktów.

Autorzy starają się pisać wyczerpująco i konkretnie. Jak już wspominałam to nie jest relacja z podróży. Tu nie ma miejsca na osobiste refleksje. Tu ciekawostka goni informację. Momentami Gierak i Kucińska wchodzą w encyklopedyczne tony, a mnie może zabrakło oddechu pomiędzy kolejnym faktem, faktem i faktem. Jednak muszę docenić tę książkę, Tu nie ma wodolejstwa, a konkret. Ona naprawdę pokazuje Portugalię. Pozwala ja poznać, próbuje zrozumieć. Nie narzuca wrażeń. Te są naszą właściwością. Wyrobimy sobie (lub wyrobiliśmy już) podać podróży w tamte rejony.

„Portugalia. Tam, gdzie zwalnia czas” ukazała się nakładem wydawnictwa Bezdroża w serii „Oblicza świata”. Miała okazję czytać książkę o Japonii wydanej z tym samym logiem. Każda z tych publikacji jest inna, ale obie świetnie opisują miejsca, obie oferują ogrom wiedzy. Treściowo rewelacja, tylko mało zdjęć. Kilka czarno białych ilustracji wręcz rozjusza czytelnika, a nie zadowala. Autorzy piszą tak pięknie, aż chce się zobaczyć opisane miejsca, wyroby, dania. Ale czytając tę książkę tego nie doświadczycie. Pozostaje pojechać i samemu doznać Portugalii.

1 K. Gierak, J. Kucińska, "Portugalia. Tam, gdzie zwalnia czas", wyd. Bezdroża, Gliwice 2025, s. 204.

[Egzemplarz recenzencki]

"To ja, Gucio. Dzień dobry" Agnieszka Sobich

"To ja, Gucio. Dzień dobry" Agnieszka Sobich

Dzień dobry. Witajcie. To będzie dobry dzień. Wejdźcie w niego z uśmiechem i jakąś miłą książką. Ja akurat mam propozycje dla najmłodszych czytelników. Kolejną publikację z cyklu to „To ja, Gucio” pt. „Dzień dobry”. Agnieszka Sobich, autorka, uchwyciła w niej i pozdrowienia, jakimi się obdarzamy, ale też codzienną rutynę.

Pobudka, mycie, śniadanie, spacer, a w jego trakcie zakupy, odwiedzenie placu zabawi i biblioteki. Gucio ma dużo do zrobienia, ale wszystko wykonuje z uśmiechem, a świat mu uśmiechem odpowiada. Łatwo odnieść tę książkę do naszej codzienności. Porozmawiać o tym, co dziś będziemy robić, albo robiliśmy. Zobaczyć, jak bohaterowie książki zachowują się w danych sytuacjach: grzecznie, spokojnie, życzliwie. No i te wspomniane już pozdrowienia. Niby frazesy, a jednak tak ważne, a czasami nawet warunkujące podejście do naszej sprawy. To tylko „dzień dobry” albo „miłego dnia”, ale przyjemnie je usłyszeć.

Po raz kolejny mam okazję chwalić cykl „To ja, Gucio”, a za każdym razem robię to szczerze. W tych kartonowych książeczkach skrywają się przemiłe opowieści, dla najmłodszych czytelników. Urocze, kolorowe bajeczki, które prowokują do rozmowy o codziennych sprawach. O tym, co maluchy absorbuje najbardziej. Bajeczki, które zachęcają do samodzielności i ją oswajają.

[Egzemplarz recenzencki]

"Niebiańskie osiedle" Ryszard Ćwirlej

"Niebiańskie osiedle" Ryszard Ćwirlej

Kto nie marzy o spokojnym czasie na emeryturze? Ojciec Sylwester i jego fundacja wychodzą z ofertą dla seniorów. Powstaje idylliczne osiedle domków, a co najlepsze niedrogich domków. Jednak, aby tam zamieszkać przeprowadzana jest ostra selekcja, bo ojciec – niejako w pakcie – proponuje też miejsce w niebie. A tu już nie ma żartów. Tego mogą dostąpić tylko najgorliwsi w wierze. Tzw. Niebańskim osiedlem zaczyna interesować się dwójka dziennikarzy i pewien policjant. Ich podejrzenia wzbudza samobójstwo pary emerytów i znaleziona w ich domu broszura. Jest też babcia Matylda. Bardzo sceptyczna w wierze i bardzo sceptycznie nastawiona do osiedla. Czy uda im się zdemaskować oszustów?

Styl w jakim Ryszard Ćwirlej napisał tę książkę określiłabym jako wyjątkowo intensywny. Zaczynasz czytać, a tu jeden bohater, drugi, trzeci. Kolejne sceny zmieniają się w szybkim tempie i bardzo trudno skojarzyć, kto jest kim, z kim i po co. Czy ten facet, co teraz siedzi w biurze w poprzednim rozdziale jadł śniadanie? A może to już inny bohater? Wyłapać cokolwiek w tej „kołomyjj” jest bardzo trudno.

Po około 1/4 powieści fabuła zaczyna wskakiwać na właściwe tory. Zaczynamy się orientować w konotacjach między bohaterami i ich roli w tej historii. Teraz już da się to czytać. Możemy cieszyć się czarnym humorem, jakiego nie szczędzi nam autor. „Niebiańskie osiedle” charakterem bardzo mocno zbliża się do komedii kryminalno-sensacyjnej. Długo zastanawiałam się, czy Ćwirlej „jedną nogą” nie wkroczył na ten grunt, ale chyba nie. Owszem, raczy nas zabawnymi dialogami, postacie są charakterne i czasami działają szybciej niż ktoś je poprosi, do tego komentują sytuację w „swoim stylu” - co jest charakterystyczne dla komedii. Jednak autor uchwycił też jakiś brutalny realizm w działaniu oszustów. Znamy historie o wyłudzaniu „na wnuczka”, tu uderzono w inne struny. Wykorzystano wiarę, lęk przed śmiercią, pragnienie dobrego przygotowania się do życia doczesnego. Z jednej strony ta historia może wydawać się groteskowa, a ofiary naiwne, z drugiej wiemy, że seniorzy się takimi sprawami przejmują, a zręczny manipulator – jakim okazał się ojciec Sylwester – potrafi to sprytnie wykorzystać.

Największy plus i minus tej powieści? Jako zaletę wymieniłabym energię. Dzieje się dużo, a barwność postaci jeszcze podkręca tempo i dodaje życia fabule. Docenią to czytelnicy, którzy lubią szalone książki podszyte dużą dozą humoru. Jako minus muszę wytknąć przewidywalność. Właściwie nie ma w tym kryminale tajemnicy. Autor rekompensuje to nieco zwrotami akcji, jednak ja lubię być zaskakiwana w finale i tego mi zabrakło.

[Egzemplarz recenzencki]

"Astrid i kosmiczni kadeci. Groźba z Czarnej Laguny" Alex T. Smith

"Astrid i kosmiczni kadeci. Groźba z Czarnej Laguny" Alex T. Smith

Kolejna misja Astrid i kosmicznych kadetów przypada w Czarnej Lagunie. A gdzie jest to miejsce? - zapytacie. Na planecie Wilgoć – odpowiadam. Dwie badaczki zwracają się do nich z prośbą o pomocy do dotarcia do siedliska rzadkich ryb. Jednak badaczki wydają im się nieco podejrzane. Nie maja żadnego sprzętu, a i wiedzy chyba niewiele. Ale mają profesjonalna białe fartuchy i mapę. No i to w końcu Szefini zleciła im to zadanie. Co czeka na kadetów w Czarnej Lagunie? Przekonacie się czytając kolejny tom cyklu jej przygód autorstwa Alexa T. Smitha.

Zacznijmy od antagonistek. Trafiamy na wyjątkowe spryciule, które przechytrzyły samą Szefinię. Wyrachowane bohaterki, które fantastycznie zabezpieczyły się, aby zrealizować swój plan. Nie miały skrupułów wykorzystać kadetów, aby ci pokonali za nie trudne i niebezpieczne odcinki, a także ciężką pracę. Czy kadeci w porę się zorientują, że są manipulowani?

Bardzo lubimy cykl „Astrid i kosmicznych kadetów”. Jest on okazją do pokazania dziecku czym jest science-fiction. Oczywiście więcej tu fiction niż science, ale potraktujmy to sformułowanie, jako skrót myślowy na określenie tych wszystkich książek, których akcja dzieje się w kosmosie. Bo są tu statki kosmiczne, nieziemskie, odległe planety, nieznane urządzenia i technologiczne rozwiązania. A przede wszystkim jest przygoda. Seria wyzwań, którym bohaterowie mogą sprostać dzięki swojej pomysłowości.

[Egzemplarz recenzencki]

"Dawno, dawno temu. Antologia pokonkursowa"

"Dawno, dawno temu. Antologia pokonkursowa"

Jak najlepiej zacząć bajkę? Od „dawno, dawno, temu...”. Tak też nazywał się konkurs na opowiadanie z motywami z baśni braci Grimm zorganizowany przez blog Prozaicy na przełomie 2012 i 2013 roku. W zakamarkach Internetu trafiłam na antologię pokonkursową i zaciekawiona motywem przewodnim postanowiłam się z nią zapoznać. Pierwszy szybki wniosek: Uczestnicy ewidentnie upodobali sobie wilki.

Antologia zawiera osiem wyróżnionych opowiadań. Pierwsze miejsce zajęła Anka Rymaszewska z mrocznym tekstem „Goście”, w którym narratorem jest kot. Jednak mój ulubieniec to miejsce drugie, które przyznano Justynie Kwiatkowskiej za odwrócenie ról w historii o Czerwonym Kapturku. W „O wilku mowa!” jest twarda dziewczynka i ciapowaty wilk. Następnie Joanna „Lisha” Jaworska i „Kolekcjonerka głów”. Ten tekst ma formę klasycznego fantasy. Bohater za którym podążają wilki i smutna jasnowłosa dziewczyna, prosząca o zemstę. W kolejnym opowiadaniu „Obrońcy Lasu” autorka - Magdalena „Ithilnar” Idziak – również sięga po motywy z Czerwonego Kaptura. Ale u niej wilku w porozumieniu z wróżką chcą załatwić Babcię, wnuczkę i Myśliwego, którzy wcale nie są przedstawione jako pozytywne postacie. Opowiadanie Stanisława Iwanowskiego „Wszystko zaczęło się od snów” wyróżnia się na tle innych. Fantastyczno-oniryczy tekst zatopiony w mgiełce otumanienia i fascynacji. Autor chyba najodważniej zinterpretował motyw. Oddala się od klasycznego postrzegania baśni, jednak i u niego można dopatrzyć się motywów z tekstów braci Grimm np. krzak róży. Całkiem inaczej do tematu podeszła Zuzanna „Alucardyna” Grabowska. „Dymitr Iwanowicz” to tekst przygodowy. Jest w nim walka o władzę, matczyna miłości, zły król itp. W przeciwieństwie do Iwanowskiego, autorka nawsadzała do tego opowiadania tyle grimmowskich motywów, że wydaje się ono odtwórcze. Miejsce siódme zajęła „Wilcza Pieść” Ewy ”Tiny B.” Mazur. Znowu wilki, można przewrócić oczami. Autorka wchodzi w konwencję fantasy, a z Czerwonego Kaptura robi herosa (albo heroskę). Antologię zamyka Justyna Polak i opowiadanie o wdzięcznym tytule „O królewczu i dwóch kobietach”. Autorka zaczyna klasycznym „dawno, dawno temu...” i chyba najbardziej ze wszystkich wyróżnionych trzyma się formuły baśni. Dwie dziewczyny. Jednak piękna i zła, druga skromna i dobra. Która zawróci w głowie księciu?

Zacznę od tego, że bardzo lubię tematyczne antologie. Zawsze fascynowało mnie, jak różnie można zinterpretować dany temat. I tutaj mamy wachlarz tekstów. Od baśni przez fantasy po niemal współczesne wariacje na temat twórczości braci Grimm. Nie są to może wybitne teksty, a pisząc to mam na myśli, że żaden z nich nie rozwalił mnie na łopatki. Natomiast są wśród nich przebłyski ciekawych pomysłów i bardzo fajnie, że znalazły one ujście dzięki temu konkursowi. To co udało się uchwycić autorkom i autorom to niesamowitość i mrok baśni. Oni czują, że nawet kiedy dobro zwycięża powinna towarzyszyć temu niepokojąca otoczka. Wszystkim wyróżnionym gratuluję. Piszcie kochani, bo wasze pomysły zasługują, aby ujrzeć światło dzienne.

Copyright © Asia Czytasia , Blogger